niedziela, 27 maja 2012

Nowy ból

Pisze do was leżąc na łóżku w pozycji niezbyt wygodnej do pisania. Nie zmienię pozycji, ponieważ boję się powrotu tego strasznego bólu. Wiem, że inni mają na co dzień do czynienia z ogromnym bólem i nie powinnam narzekać. Ale pod względem bólu jestem całkiem bezsilna. Boję się strasznie, ponieważ jestem sama w  domu i nie mogę od nikogo oczekiwać pomocy. Na razie się uspokoiło, ale ostatnie 3 godziny zalicze do koszmarów życia.
Wcześniej ból rodzaju podobnego zaskoczył mnie w drodze do pracy. Nawet chyba opisałam to na moim onetowkim blogu. Linka dla osób chcących poznać te relacje prześlę jutro. Dziś prawdopodobnie czeka mnie szpital. Krótko wspominając tamten ból... był to mój pierwszy ból o tak niewyobrażalnej sile (jak dla mnie). Osoba, która pierwszy raz z czymś podobnym się spotyka, przeżywa to jeszcze bardziej niż jest stan faktyczny. Pamiętam, że wraz z bólem były ataki gorąca. Taaak. To mój organizm próbujący walczyć z bólem. Każdy wie jak to jest z bólem, więc nie będę tłumaczyć. Były to wtedy bóle miesiączkowe. Nigdy wcześniej takich nie miałam, dlatego to naturalne, że nie byłam przygotowana. Skończyło się to wezwaniem karetki przez kierowcę autobusu. Nie pojechałam do szpitala i wyobraźcie sobie, że po tym całym zajściu poszłam do pracy.
Dzisiejszy ból zaskoczył mnie jeszcze bardziej. Tak jak w przypadku tamtego bólu miałam lekkie ostrzeżenie, które teraz przestrzegam, żeby nie było powtórki, tak przy tym bólu to była cisza przed burzą. Wstałam normalnie, dosyć wcześnie, ponieważ miałam iść na wykłady. Zaczęło się od utknięcia w miejscu, gdzie król chodzi piechotą. Z początku myślałam, że po prostu to zwykłe rozwolnienie. Nie jem regularnie i ostatnio jem dosyć mało, więc takie problemy traktuje jako normalne. Kiedy usiadłam przed komputerem, jak za sprawą jakiejś strzały przyszedł ból. Kolejny pierwszy raz, bo nie należał do bólu miesiączkowego. Czułam się jak po wystrzale z broni. Choć pewnie wtedy jeszcze bardziej by mnie bolało. Ale to wrażenie nagłości. Zgięłam się w pół i póki miałam siłę poszłam po tabletkę przeciwbólową. Ten ból ukierunkowany był w okolicy prawej, dolnej partii pleców. Położyłam się i błagałam powietrze o szybsze działanie tabletki.Przybyły ataki gorąca. Mój organizm próbował walczyć. Ja tymczasem zwijałam się z bólu, jęcząc, jakby to miało mi w czymś pomóc. Kiedy znalazłam minimalną siłę w tym chaosie bólu, wysłałam sms do koleżanki, żeby powiedziała profesorowi, iż mnie nie będzie i kiedy mam oddać pracę w takim razie. Jeszcze napisałam, że postaram się przyjść na ćwiczenia (tego złudzenia pozbyłam się tak ok. 7.45). Choć moim pierwszym sms był ten do mamy. Napisałam w nim krótko: umieram bolu. Przy pozbyciu się złudzenia szybkiego pokonania bólu był kolejny sms do mamy: pomocy. Czemu wysyłałam sms zamiast dzwonić po karetkę? Mama dzwoniąc do mnie po tym sms ledwo mnie rozumiała. Ja płakałam z bólu. Odzywanie się przysparzało mi większego bólu, dlatego nie dzwoniłam. Teraz jest spokojnie, bo leżę w jednej pozycji i nawet nie śmiem się ruszyć. Czuję jak się czai żeby znowu zaatakować. Rodzice stwierdzili, że wrócą szybciej. Będą za jakieś 3 godziny. Ściągnęłam ich z odwiedzić u rodziny. Czyli jakiś 260 km ode mnie. Z tym także czuję się fatalnie ponieważ nie poradziłam sobie sama. Zachowałam się jak dziecko, które bez rodziców sobie nie poradzi. Powinnam wykrzesać więcej sił i zadzwonić na pogotowie. Ale nie.... Ja musiałam pisać do mamy. I tak oto w wspaniały sposób zniszczyłam obchodzenie święta dnia matki ;/. Normalnie godne pożałowania. Śmiało możecie napisać jaka to jestem dziecinna itd. ze wszystkim się zgodzę.


EDYCJA:
Już jest okej. Okazało się, że to nerki. Jest to u mnie schorzenie dziedziczne, więc to normalne. Ale zaskoczona byłam totalnie. Byłam u lekarza, mam leki. Co prawda będę stosować połowę dawki, bo podwójna to dla mnie za dużo. To się nazywa przeleczenie. A tego wolałabym uniknąć. Posta zostawiam :)

EDYCJA EDYCJI:
Okazało się, że  to kamienie na nerkach. Jest to u mnie rodzinne jak wcześniej napisałam. Ataki bólu trwały przez 3 dni. Wylądowałam na pogotowiu ratunkowym, gdzie odniosłam negatywne wrażenie. Na szczęście dostałam tam silny lek przeciwbólowy, który łagodzi te ataki bólu. To znaczy, że nie boli mnie aż tak. Nic mi nie dali na usunięcie kamienia. Ja sama próbuję załatwić wizyte u Urologa. Dziś będę się umawiać. Teraz sie czuję o wiele lepiej niż w poprzednich dniach, ale nadal choruję. Ale nie martwcie się. Mój organizm jest silny i wiem, że podoła i temu :).

50 komentarzy:

  1. Daj spokój, kochana, rzadko kto myśli logicznie w tego typu sytuacjach, choć właśnie powinniśmy.
    Każdy ból oznacza co innego - bunt, regenerację, zniszczenie - ale zawsze jest to.pewnego rodzaju sygnał, którego, mimo wszystko, nie powinno się bagatelizować.
    Myślę , że, jak już będziesz miała więcej siły, powinnaś zrobić sobie badania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie próbuję się dodzwonić do jakiegoś szpitala. Na razie jest cisza od strony bólu i mam zamiar wykorzystać to w pełni. :)

      Usuń
    2. Kamienie na nerkach? Oj, niefajnie...
      Ale wierzę w siłę Twojego organizmu ;*

      Usuń
    3. Ja też w nią wierzę :D

      Usuń
    4. Przynajmniej wiara jest:)

      Usuń
    5. I wiara pomogła. Kamienie spłynęły z moczem. Nawet lekarzy był tym zdziwiony :D

      Usuń
  2. Ojej to niepokojące :( Mam nadzieję, że jak najszybciej poszłaś/pójdziesz do lekarza. Ja w stanie największego zagrożenia mam takie myśli typu "teraz już na pewno pójdę do lekarza nie chcę umierać" np. jak miałam ostatnio 39,5 st. C gorączki. Ale potem jak już jest ze mną dobrze, to jakoś tak już mniej mi zależy na zdrowiu. Niestety wiele osób tak ignoruje różne objawy. Mam nadzieję, że przyczyna Twojego bólu będzie poznana. A te bóle są w takim miejscu blisko pępka czy wyżej trochę? Bardziej z boku czy? Bo ja mam czasami takie coś i to mnie kuje jakby w żebrach i to jest zawsze nagłe czasem tak mocne, że się zginam w pół :( Nie jest to w takim stopniu jak u Ciebie mocne ale zastanawiam się czy to nie coś pdoobnego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już okej ;) Nerki to były. Do lekarza chodzić nie lubię ;)

      Usuń
    2. Właśnie ja też się zastanawiam czy nie mam tych kamieni...

      Usuń
  3. Jak dziś się czujesz?
    Przecież nie zbadane są wyroki Boskie, nie wiesz, co mogło się stać i dobrze, że zadzwoniłaś do mamy. Ale po pogotowie też powinnaś zadzwonić i to w pierwszej kolejności. Daliby Ci zastrzyk i trochę by Cię puściło, tak od razu to do szpitala nie zabierają, bo im zawsze łóżek brakuje.
    Trzymaj się;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie byłam w stanie zadzwonić. Ledwo gadałam. Do mamy pisałam sms :)

      Usuń
    2. Jakoś byś sobie poradziła.
      A co tam z nerkami masz?

      Usuń
    3. kamienie w nerkach ;/

      Usuń
    4. Tak myślałam. Ale to jest do przeżycia, dasz radę ;*

      Usuń
    5. A jak Ci je będą usuwać?

      Usuń
    6. Podobno są na to jakieś leki. Ale mi już kamienie spłynęły. Lekarz był pod wrażeniem. A miałam dostać leki na rozpuszczenie tego diabelstwa XD

      Usuń
    7. No to cieszę się, że się tego dziadostwa pozbyłaś ;*

      Usuń
    8. Tylko jeszcze osłabienie zostało :)

      Usuń
  4. Pamiętam swoje bóle przed wycięciem wyrostka. To była tragedia. Gdybym wtedy przyjechała godzinę później do szpitala nie byłoby co już ze mnie zbierać. Życzę zdrowia ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję. U mnie na szczęście tak źle nie jest :)

      Usuń
    2. Uff.. Kamienie. usuwanie ich z tego co wiem nie jest straszne. Można to zrobić laserowo, nawet u kobiet w ciąży się je usuwa :d

      Usuń
    3. Mi nie chcieli usunąć laserowo, bo stwierdzili, że do lasera są za małe ;/

      Usuń
  5. Życzę zdrówka i ściskam mocno :* Dobrze, że masz się lepiej, bo dopóki nie przeczytałam dopisku, drżałam z niepokoju...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. trochę lepiej się mam. Ale tak jest wieczorami :)

      Usuń
    2. Czemu nie dali Ci nic na usunięcie? Tłumaczyli to jakoś?

      Usuń
    3. coś ty. Wszystko z netu wiem :)

      Usuń
    4. Ja, jako stała bywalczyni szpitali, wykłócam się o swoje. Chcąc nie chcąc, muszą mi wszystko tłumaczyć :D

      Usuń
    5. Ja nie myślałam jak byłam w szpitalu. W mojej głowie było tylko: niech to się skończy, niech już będzie wieczór itp. To był mój pierwszy raz, więc totalnie skołowana byłam :)

      Usuń
  6. A rodzice chociaż lekarzami są, aby mogli Ci jakoś pomóc? ;P Ale dobrze, że już wiadomo, co się stało :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rodzice nie są lekarzami, ale większość dowiaduję sięz internetu, nie od lekarzy ;/

      Usuń
    2. Po to w końcu jest Internet ^^

      Usuń
    3. żeby wiedzieć cokolwiek, to co powinniśmy wiedzieć od lekarzy? :D

      Usuń
    4. A panią, to gdzie wywiało? ;>

      Usuń
  7. Matko, szkoda mi Ciebie kochana... Sama wiem, czym jest ból. Jak będziesz to leczyła?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już jest po. Kamienie mi się rozpuściły :). Mój organizm jest genialny :3

      Usuń
    2. Ej, coś szybko. To takie chwilowe?

      Usuń
    3. to powinno trwać dzień, dwa. Powinni mi usunąć od razu te kamienie ;/. A mi to trwało prawie cały tydzień.

      Usuń
    4. Dobra, nie znam się na kamieniach, ale to nieprzyjemne.

      Usuń
    5. bardzo nieprzyjemne :)

      Usuń
    6. Podziwiam, że napisałaś to z uśmiechem :p

      Usuń
    7. Trzeba się uśmiechać kiedy naprawdę źle. Bo uśmiech to moja nadzieja na lepsze chwile ;)

      Usuń
    8. I spalone kalorie :p

      Usuń
  8. Strasznie czytało się ten wpis. Dobrze, że już czujesz się lepiej. Pisz kiedy masz wizytę na usunięcie, etc.
    Życzę dużo, dużo zdrowia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za życzenia. I już jakoś spłynęły te kamienie. Lekarz sam był zaskoczony. Powiedział, że bóle powinny ustąpić ;)

      Usuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo sugestywnie to opisałaś.
    Straszne, po prostu straszne.
    Ja też wiele razy cierpiałam z powodu miesiączki, ale takiego bólu jak Ty z Twoimi nerkami nie przeżyłam pewnie nigdy.
    Jedna pociecha - przynajmniej wiesz już, co to jest i jak można z tym walczyć. Życzą siły - to chyba najlepsze, czego mogę Ci życzyć.
    Dobrze, że paskudy już spłynęły.

    OdpowiedzUsuń