sobota, 27 października 2012

Nowy członek rodziny



Wyglądał tak jak inni, jednak było w nim coś więcej. Niebieskie oczy miały w sobie nadzieję, naiwność, bezbronność. Oczarował mnie swoim zachowaniem. Lecz tak naprawdę zakochałam się w nim kiedy spał między mną a siostrą. Wtedy jego czar zadziałał na moją mamę. Postanowiliśmy coś czego bym się nie spodziewała. Postanowiliśmy dołączyć go do naszej rodziny, nazwać go z dumą naszym nazwiskiem. Już nie wypuściliśmy go z rąk, był już nasz. Nie pozwoliliśmy zabrać go od nas. Nadaliśmy mu imię, nakarmiliśmy, załatwiliśmy mu transport do nas. Ryzykowaliśmy, wiedzieliśmy, że ryzykujemy. Podjęliśmy się tego, choć twierdzę, iż to było nieodpowiedzialne. Ulegliśmy emocjom. Nie wiem czy do końca myśleliśmy logicznie. Chcieliśmy się przekonać czy nam się uda. Wszyscy patrzyli na nas jak na nienormalnych. Tym się nie przejmowałam, zawsze byliśmy wyrzutkami rodziny. Mieliśmy inne zasady, inny styl życia i poglądy. Choć ostatnio nie do końca byliśmy rodziną. Każdy z nas stworzył swoją wyspę, które mieszkały w sąsiedztwie. Nie odwiedzaliśmy się nawzajem, zamykając się przed samymi sobą. Niekiedy jednak łamaliśmy swoją przestrzeń osobistą, swój świat, żeby wejść na wyspę członka rodziny. To była egzystencja naszej rodziny, bez większych uczuć. Pojawiła się iskra nadziei na połączenie. Niewielka i prawdopodobnie naiwna nadzieja. To co istniało kiedyś nigdy nie powróci. Nasza rodzina żyje na skraju. Jeszcze trochę a spadnie w przepaść. Teraz stoimy nad tą przepaścią, każdy na swojej skarpie.
Podróż nowego członka rodziny była ciężka. Zaadoptowaliśmy go, ponieważ odrzuciła go matka, a brat został zagryziony. My stworzyliśmy mu nową rodzinę. Z początku baliśmy się, bardzo. Ostrożnie podchodziliśmy do niego, żeby nie wyrządzić mu krzywdy. Bałam się każdego dnia, że nam go zabraknie. Cudem uniknął śmierci od psa. Fuksem został zabrany w ostatniej chwili, kiedy potwór zbliżał się na niego z zębami. Miał koszmary. Kiedy spał, przez cały czas dręczyły go drgawki. Często się budził. Przez pierwsze dni niewiele spał. Pozwalaliśmy mu spać ze sobą i wtedy się uspokajał. Potrzebował bliskości, a my mu ją dawaliśmy, bo sami jej potrzebowaliśmy. Dawał nam to czego zabrakło nam w rodzinie. Po tygodniu zaczął kichać, pojawił się niepokój. Kichał coraz bardziej, a w pewnym momencie miał kłopoty z oddychaniem. Umówiliśmy go na wizytę. Ciągle widziałam śmierć i błagałam wszystkich w niebie, żeby z nami został. Na szczęście to było tylko przeziębienie.
Teraz jest w pełni zdrowy. Rozrabia, bawi się i atakuje co popadnie. Uznał nas za rodzinę a my go pokochaliśmy. Nawet mój ojciec, który rzadko komu oddaje swoje uczucia polubił go (nie wiem czy on umie kochać, więc wolę napisać polubił).

To było uczuciowe pisanie a teraz w skrócie. Przygarnęliśmy kota, który był za młody na przygarnięcie, ale musieliśmy go zabrać, bo by nie przeżył kolejnego dnia. Matka nie chciała go karmić, a nie miał jeszcze miesiąca. Ledwo chodził, ciągle się przewracał. Czemu ryzyko? Każdy z domowników ma alergię na sierść, a koty jak wiadomo są najbardziej uczulające. Wzięliśmy go, a ja się modliłam, żeby nasza alergia zaakceptowała kota. Zaakceptowała, nie mamy problemów zdrowotnych z jego powodu, co mnie cieszy, a minął już miesiąc.

Pisałam tego posta pod wpływem silnych emocji, więc nie wiem do końca jak go napisałam. Skupiłam swoją całą uwagę na kocie, żeby móc się opanować. Mam nadzieję, że nie wygląda żałośnie ten post, jak wygląda to trudno. Nie zmienię ani zdania w nim. Miłej lektury :)

 Na filmiku nasz nowy członek rodziny. Kiepskiej jakości, bo nagrywałam komórką, która ma 2.0 megapixeli. Aparatem próbowaliśmy zrobić zdjęcia, ale jakieś rozmazane wychodziły. Stwierdzam, że starszej generacji aparaty były o niebo lepsze :)

59 komentarzy:


  1. Żałośnie? Chyba żartujesz! Bardzo przyjemnie mi się czytało tego posta. Gdzieś na początku wyczułam, że to musi być jakiś zwierzak-słodziak. :)

    Jak wygląda ten kotek? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dobrze, że przyjemnie się czytało. Mam go nagranego, bo aparat nie chce współpracować i kot także :D Jedynie nagrać go mogę :D

      Usuń
  2. Takie tam życie na krawędzi. Zresztą... moje zdanie już znasz.

    Btw, życzy się miłego czytania na początku, a nie na końcu ;]

    OdpowiedzUsuń
  3. Chciałabym takiego kotka :) Pewnie jeszcze będziesz miała go dość hehe małe koty rozrabiają :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie będę miała dość :). To nasz pierwszy futrzak, nawet gdy rozrabia to go uwielbiamy :D

      Usuń
  4. Jak bardzo zazdroszczę nowego członka rodziny! :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Nowy członek rodziny... A kiedy wyjedziesz na jakiś czas, to brakuje ci tego tupotu łap (w przypadku psa), łaszenia się i trącania nosem, żebrania o jedzenie. Zwierzaki są wspaniałe. <3

    Jaka tam doświadczona...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kot też tupie, bo nie mamy dywanu i słychać jego tupot :D. Szczególnie jak biega :D

      Bardzo doświadczona :D

      Usuń
    2. O, no patrz. Nigdy kota nie miałam, to nie wiem. ^-^

      Piękny piasek to tylko w Polsce. :D

      Usuń
    3. Też nigdy kota nie miałam, pierwszy raz mam :)

      W Chorwacji jest cudna plaża. Pełno kamyków :D

      Usuń
  6. Chyba nasza psychika ma wpływ na nasze alergie :) i pozwala nam je zwalczyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba tak, choć nie zawsze tak jest :)

      Usuń
    2. Nie zawsze... Ale kiedy czegoś mocno pragniemy to jednak jest łatwiej.

      Usuń
    3. Racja. Choć myślę, że alergia mija z wiekiem :). Jak tego unikaliśmy, to nam w minimalnym stopniu przeszło :D

      Usuń
  7. Jakie to świetne, przygarneliście tego malucha mimo, że macie alergię, mimo, że zagrażało mu życie, bo mógł umrzeć z tęsknoty za matką lub z braku matczynego mleka. Jest uroczy.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nawet alergia potrafi ustąpić, gdy chodzi o rzeczy ważniejsze :)
    Myślałam, że jestem odporna na male, słodkie zwierzątka, ale pręguś szarpiący się z Moim Idolem I Przyjacielem Emo przyprawia mnie o wytrysk krwi z nosa.
    Aż się wzruszyłam.
    Aha, muszę się ponaprzykarzać i zepsuć magię chwili - kiedy będzie dalszy ciąg historii o dziewczynie, której nie pasuje bunkier (baka!) i chłopaku, któremu ten bunkier się podoba, co pochwalam?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się rozczuliłam :D. On jest boski :D. A dałam mu do gryzienia osiołka i królika z tej samej bajki :)
      Już napisałam, czekam, aż mój korektor mi sprawdzi :)

      Usuń
    2. Cooo? Nie czekaj, daj mi, sama sprawdzę XD

      Usuń
    3. XD. Jeszcze dopracuję, bo coś mi się wydaje, że coś nie tak napisałam :D

      Usuń
  9. Kociak jest żywotny, a z wami też się tak bawi jak z tym kłapouchym?

    Co do rodziny to jak słyszałam to niekiedy norma, że ludzie tracą kontakt, wszystko zależy od szczęścia, bo niekiedy to ono gra główną role...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bawi się z nami podobnie, tylko nami nie może tak miotać XD

      Szczęście...także zależy od nastawienia drugiego człowieka.

      Usuń
  10. Ładnie napisany post :)
    Z początku myślałam, że chodzi o osobę, ale kilka zdań później już domyślałam się, że to o jakimś pupilku :)
    Śliczny kociak :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie tak to miało wyglądać :D
      Słodziutki :D

      Usuń
    2. Ja teraz mam u siebie kota, bo babcia przyjachala na długi weekend, ale ja mam trochę uraz do domowych zwierząt, więc jeszcze długo się z nim nie oswoję.

      Usuń
    3. Ja nie mogłam mieć futrzaków, to nasz pierwszy futrzak ;)

      Usuń
    4. U nas nie ma warunków dla futrzaków :)

      Usuń
  11. Ja miałam podobną sytuację z moim psem. Trauma, którą musiał przeżyć w dzieciństwie przed trafieniem do nas była wielka. Do teraz jest on czujny, strachliwy i nieufny w stosunku do obcych..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas kociak sobie radzi i poluje na wszystkich XD. Lubi skakać po meblach, wchodzi wysoko i czeka aż ktoś go ściągnie XD

      Usuń
    2. Oooo to widzę, że będzie z niego kot nad koty xD

      Usuń
  12. Uwielbiam koty! Kiedyś i ja będę miała swojego.

    OdpowiedzUsuń
  13. Trzeba mieć wielkie serce, żeby podjąć się czegoś takiego i widać takie jedno wielkie serducho potraficie ze swoją rodziną stworzyć, kiedy chodzi o ochronę takiego kruchego istnienia, które jednak może dać szczęście.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nam wyszło :). Połączyliśmy się żeby chronić kociaka :D

      Usuń
  14. Słodki ten kociak, a ja mam gdzieś w szafie takiego samego Kłapouchego z McDonalda :D W zasadzie mam wszystkich bohaterów bajki, poza samym Kubusiem Puchatkiem. Cóż, pech.
    Ależ Wy macie dobre serce, że przygarnęliście do siebie to maleństwo mimo tylu przeszkód, jak chociażby alergia. Niesamowici jesteście :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. On jeszcze ma do zabawy królika z mcdonalda XD

      Głównie to damska strona zadecydowała, męska się przystosowała. Ale wszyscy go kochamy :D

      Usuń
    2. O, to widzę, że kawałek kolekcji :D

      To super, będzie mu u Was dobrze :)

      Usuń
    3. Kiedyś się bywało w Mc donaldzie. Teraz nawet zabawek nie mają fajnych :/

      Jest już mu u nas dobrze :D

      Usuń
  15. Ale słodziutki! Małe kociaki są takie urocze! Pełne energii, ciekawe świata. Wszystko by obgryzały, wszędzie wsadzają nosy... a na starość potem tylko żrą i śpią. Mój jest już na tym drugim etapie :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zobaczę na jakim on będzie etapie. Na razie włazi wszędzie i drażni domowników XD

      Usuń