sobota, 6 października 2012

Nowe lokum



Dedykuję te opowiadanie Julkowice i Marcii. Moim dwóm pisarkom, których opowiadanie czytam. Marcia, proszę, jak obiecałam, poznasz w całej okazałości Marię Dragon. Julka, wiem, że tak nazwałaś swojego bohatera, ale ona ma specjalnie takie nazwisko, smok z angielskiego, bo ona angielka :)

Przedstawiam cykl  o Marii Dragon. Będę raz na jakiś czas umieszczać coś o niej. Specjalnie dla moich pisarek i mojego korektora (który chciał jakąś ciągłość czytać)




Obudziłam się w ciemności. Panował chłód, który przenikał do kości. Nie pachniało znajomo, lecz bardzo obco. To nie było powietrze z mojego świata, chyba musiałam się przenieść do kolejnego. Tylko, że nic nie pamiętałam. Jedynie gniew i frustracje, ale sposobu dostania się tutaj nie mogłam sobie przypomnieć. Wyciągnęłam rękę i na mej dłoni pojawił się mały płomień. Rozjaśnił nieco pomieszczenie, zobaczyłam ceglastą ścianę. Podniosłam rękę w górę przy okazji zwiększając ogień. Była to mała klitka, bez okien, z łóżkiem polowym. W jednej ze ścian znajdowało się wyjście na korytarz, bez żadnych drzwi, po prostu była dziura oznaczająca wyjście. Rozejrzałam się ponownie po pomieszczeniu, a następnie ruszyłam w stronę wyjścia. Korytarz był ciasny, dwie osoby z ledwością by się przepchnęły obok siebie. Wyglądało mi to na jakieś podziemne mieszkanie w dziwacznym stylu. Chyba osobnik który to budował miał braki w życiu. Wędrując korytarzem nie zastanawiałam się nad niczym, zdałam się na instynkt. Dotknęłam zniszczonej cegły. I nagle…
Ból, strach, rozpacz, cierpienie, determinacja, nadzieja, mściwość. Wszystkie te emocje przeleciały przeze mnie i zobaczyłam to miejsce takim jakim było niegdyś. To nie był dom, lecz bunkier a raczej fort. Żołnierze chowali się tu, żeby planować kolejne ataki. Przed oczami migały mi obrazy. Krew, okrucieństwo… takie znajome. Ludzie tutaj walczyli o wolność swojego kraju. Polska.
„A więc byłam w Polsce” – pomyślałam. Przestałam dotykać ściany, wolałam się nie nakręcać przeszłością tego świata. Agresja budzi agresje, a ja byłam bardzo na to podatna.
Doszłam do szerokiego korytarza, który przypominał jaskinię. Zastanawiała mnie wielkość korytarza i możliwe jego zastosowanie, ale nie ryzykowałam dotknięciem ściany, aż tak nie byłam ciekawa . Przede mną jarzyło się światło słoneczne, co za pewne oznaczało wyjście bądź jakieś oświetlone pomieszczenie. Skierowałam się w stronę światła, chciałam w końcu wyjść z tego tunelu wspomnień, bo aż się nie dobrze robiło.
Wyszłam na ubitą ziemię. Kiedy się odwróciłam mogłam zobaczyć wejście do bunkra, dobrze zamaskowane trawą i drzewami. Pomysłowi byli ci ludzie. Jak na taką technologię, bardzo dobrze wykombinowane.  Z daleko było słychać samochody. Czyli gdzieś niedaleko znajdowała się cywilizacja, o ile tak to można tu nazwać. Ruszyłam w stronę samochodów, moje myśli powoli płynęły pod kopułą.
Stanęłam jak wryta. Krystian! Nie ma go, a przecież był ze mną. Obudziłam się sama, a jego nigdzie nie ma. Spróbowałam go wyczuć, ale za wcześnie na rozbudzenie jakichkolwiek mocy, nie dawno co się przeniosłam i mój organizm musiał się przyzwyczaić. Gdzież on się podział? Martwiłam się o niego nawet bardzo. Naszły mnie mdłości, co wcześniej mi się nie zdarzało. Powoli zaczynałam nie lubić tego świata. Był przesycony czymś co mi szkodziło. Mdłości się nasiliły.
- Czyżby mdłości? – zapytał się głos za mną.
Odwróciłam się. Głos należał do chłopaka o białych włosach i błękitnych oczach. Ubrany był na szaro. Mój ukochany Krystian. Bez  zastanowienia przytuliłam się do niego nie odpowiadając na pytanie.
- Mdłości. W końcu. – kontynuował. – A już myślałem, że jesteś jakimś robotem.
Po tych słowach uśmiechnął się do mnie.
- Jakie w końcu? – zapytałam się – specjalnie je hamowałam, zresztą wzrost dziecka także.
- Hamowałaś? Czyś ty zgłupiała? Nasze dziecko?
Spojrzałam na niego. W jego oczach był gniew, a także zawód. Patrzył na mnie ze smutkiem.
- Jak mogłaś?
- Nie spieszy mi się do urodzenia dziecka – odpowiedziałam – tyle lat podróżowałam i po prostu opóźniałam rozwój dziecka. Niewielka manipulacja czasem. Dla mnie to prościzna.
Odsunął się ode mnie. Jego wzrok był skierowany w bunkier z którego właśnie wyszłam. Po chwili westchnął i ponownie zwrócił się na moją twarz.
- I jak ci się podoba nasze mieszkanie? – zapytał zmieniając temat.
- To nasze mieszkanie? Bunkier?
- Taaak – powiedział, przeciągając głoskę. Uśmiechnął się szerzej – Nie podoba ci się?
- Niech zgadnę są tu trupy?
- Pełno
- Wiedziałam – powiedziałam zadowolona. – ciebie zawsze ciągnie do trupów. Ile już znalazłeś?
- Sporo, liczba nie gra roli. Jeden mi wystarczy do straszenia ludzi tutaj odwiedzających.
- Kogo nastraszyłeś? – spytałam.
- Nastolatków, jakąś starszą parę, grupkę pijaków, kilka członków sekty – wymienił Krystian.
- Tyle osób tutaj chodzi?
- A nawet więcej. Miejsce ciągle odwiedzane.
- I ty chcesz mieszkać w tym zimnym cmentarzysku, które odwiedzają sfory ludzi? – zapytałam z lekką ironią.
Krystian na chwilę zmarkotniał, a potem z wahaniem dodał:
- tak?
W jego głosie była nadzieja na to, że się zgodzę. Nie podobało mi się to miejsce, nie miałam zamiaru zostawać tutaj zbyt długo. Niestety na korzyść mojego lubego, było późne popołudnie, więc szukanie innego lokum nie wchodziło w rachubę. Podróżując nauczyłam się, że nie należy szukać nowego miejsca blisko nocy.
- Na razie możemy zostać – stwierdziłam – ale potem szukamy czegoś innego. Tutaj żyć nie możemy.
- Dobrze kochanie – przytaknął mi Krystian.

18 komentarzy:

  1. Przecudowne! Czekam na kolejne rozdziały ..! ;** <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Zmieniłaś trochę ;) Widzę, że Maria oprócz podróżowania po światach znalazła rodzinę.

    Uważaj na zachowania oraz reakcje, bo wyjdzie ci Śmietnik.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ona jest ze Śmietnika :). Nie zmieniłam, poleciałam dalej. Nie chciałam pisać od początku, wole od końca :)

      Usuń
  3. Zobaczyłam - długie, nie chce mi się czytać. Na szczęście w tekście mignęło mi zdanie o trupach i tak mnie to zaciekawiło, że zaczęłam czytać.
    Z tego tekstu wynika, że mam braki w życiu :c
    Bardzo mi się podobało, nie wiem, co tej dziewczynie nie pasuje. Z niecierpliwością czekam na kolejne części i piszę to jak najbardziej szczerze.
    (Jeee, ona ma na imię jak ja!)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że długie, ale nie wiem kiedy kolejna część. Co tej dziewczynie nie pasuje? O tym ona sama się przekona znacznie później :)

      Usuń
    2. Kto by nie chciał mieszkać w bunkrze? Rraaaaanyy, ta cywilizacja jest do niczego! Jak takie beznadziejne osoby, w dodatku tak bojące się porodu, że aż zaginają czas, mogą nosić takie cudowne imię i mieć chłopaka/męża/towarzysza/mężczyznę/kit wie jak to nazwać.
      Twoje opowiadanie jest wysoce bulwersujące, och ach!
      Mam nadzieję, że kolejna część będzie szybko.

      Usuń
    3. Postaram się. Chodź myślałam żeby napisać od strony chłopaka teraz :)
      Jeszcze inne będą dziwne rzeczy XD

      Usuń
  4. To opowiadanie jest takie... prawdziwe.
    I piękne...

    Brawo! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawdziwe? Tego to ja się nie spodziewałam :D
      Dzięki :)

      Usuń
  5. Masz bardzo ładny styl ;) I widzę, że też preferujesz narrację pierwszoosobową^^
    Mam nadzieję, że ukażesz kiedyś dalsze części tego opowiadania ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Pierwszoosobowo się lepiej pisze :). Będą dalsze części :)

      Usuń
    2. Wiem, bo sama piszę ff w pierwszoosobowej i nie wyobrażam sobie teraz przeskoku na trzecią :)
      Cieszę się ^^

      Usuń
    3. Ja spróbuję napisać w trzeciej osobie :). Zobaczymy jak mi to wyjdzie :D

      Usuń
    4. Ja trzeciej osoby praktycznie non stop używam w szkole na polskim, więc mi wystarczy, no ale ciekawa jestem jak Tobie to wyjdzie :)

      Usuń
    5. Nie wiem, zobaczę :). Korektor obiecał że mi poprawi :D

      Usuń