Dedykuję te opowiadanie Julkowice i Marcii. Moim dwóm pisarkom, których opowiadanie czytam. Marcia, proszę, jak obiecałam, poznasz w całej okazałości Marię Dragon. Julka, wiem, że tak nazwałaś swojego bohatera, ale ona ma specjalnie takie nazwisko, smok z angielskiego, bo ona angielka :)
Przedstawiam cykl o Marii Dragon. Będę raz na jakiś czas umieszczać coś o niej. Specjalnie dla moich pisarek i mojego korektora (który chciał jakąś ciągłość czytać)
Obudziłam
się w ciemności. Panował chłód, który przenikał do kości. Nie pachniało
znajomo, lecz bardzo obco. To nie było powietrze z mojego świata, chyba
musiałam się przenieść do kolejnego. Tylko, że nic nie pamiętałam. Jedynie
gniew i frustracje, ale sposobu dostania się tutaj nie mogłam sobie
przypomnieć. Wyciągnęłam rękę i na mej dłoni pojawił się mały płomień.
Rozjaśnił nieco pomieszczenie, zobaczyłam ceglastą ścianę. Podniosłam rękę w
górę przy okazji zwiększając ogień. Była to mała klitka, bez okien, z łóżkiem
polowym. W jednej ze ścian znajdowało się wyjście na korytarz, bez żadnych
drzwi, po prostu była dziura oznaczająca wyjście. Rozejrzałam się ponownie po
pomieszczeniu, a następnie ruszyłam w stronę wyjścia. Korytarz był ciasny, dwie
osoby z ledwością by się przepchnęły obok siebie. Wyglądało mi to na jakieś
podziemne mieszkanie w dziwacznym stylu. Chyba osobnik który to budował miał
braki w życiu. Wędrując korytarzem nie zastanawiałam się nad niczym, zdałam się
na instynkt. Dotknęłam zniszczonej cegły. I nagle…
Ból, strach,
rozpacz, cierpienie, determinacja, nadzieja, mściwość. Wszystkie te emocje
przeleciały przeze mnie i zobaczyłam to miejsce takim jakim było niegdyś. To
nie był dom, lecz bunkier a raczej fort. Żołnierze chowali się tu, żeby
planować kolejne ataki. Przed oczami migały mi obrazy. Krew, okrucieństwo…
takie znajome. Ludzie tutaj walczyli o wolność swojego kraju. Polska.
„A więc
byłam w Polsce” – pomyślałam. Przestałam dotykać ściany, wolałam się nie
nakręcać przeszłością tego świata. Agresja budzi agresje, a ja byłam bardzo na
to podatna.
Doszłam do
szerokiego korytarza, który przypominał jaskinię. Zastanawiała mnie wielkość
korytarza i możliwe jego zastosowanie, ale nie ryzykowałam dotknięciem ściany,
aż tak nie byłam ciekawa . Przede mną jarzyło się światło słoneczne, co za
pewne oznaczało wyjście bądź jakieś oświetlone pomieszczenie. Skierowałam się w
stronę światła, chciałam w końcu wyjść z tego tunelu wspomnień, bo aż się nie
dobrze robiło.
Wyszłam na
ubitą ziemię. Kiedy się odwróciłam mogłam zobaczyć wejście do bunkra, dobrze
zamaskowane trawą i drzewami. Pomysłowi byli ci ludzie. Jak na taką
technologię, bardzo dobrze wykombinowane.
Z daleko było słychać samochody. Czyli gdzieś niedaleko znajdowała się
cywilizacja, o ile tak to można tu nazwać. Ruszyłam w stronę samochodów, moje
myśli powoli płynęły pod kopułą.
Stanęłam jak
wryta. Krystian! Nie ma go, a przecież był ze mną. Obudziłam się sama, a jego
nigdzie nie ma. Spróbowałam go wyczuć, ale za wcześnie na rozbudzenie jakichkolwiek
mocy, nie dawno co się przeniosłam i mój organizm musiał się przyzwyczaić.
Gdzież on się podział? Martwiłam się o niego nawet bardzo. Naszły mnie mdłości,
co wcześniej mi się nie zdarzało. Powoli zaczynałam nie lubić tego świata. Był
przesycony czymś co mi szkodziło. Mdłości się nasiliły.
- Czyżby
mdłości? – zapytał się głos za mną.
Odwróciłam
się. Głos należał do chłopaka o białych włosach i błękitnych oczach. Ubrany był
na szaro. Mój ukochany Krystian. Bez
zastanowienia przytuliłam się do niego nie odpowiadając na pytanie.
- Mdłości. W
końcu. – kontynuował. – A już myślałem, że jesteś jakimś robotem.
Po tych
słowach uśmiechnął się do mnie.
- Jakie w
końcu? – zapytałam się – specjalnie je hamowałam, zresztą wzrost dziecka także.
- Hamowałaś?
Czyś ty zgłupiała? Nasze dziecko?
Spojrzałam
na niego. W jego oczach był gniew, a także zawód. Patrzył na mnie ze smutkiem.
- Jak
mogłaś?
- Nie
spieszy mi się do urodzenia dziecka – odpowiedziałam – tyle lat podróżowałam i
po prostu opóźniałam rozwój dziecka. Niewielka manipulacja czasem. Dla mnie to prościzna.
Odsunął się
ode mnie. Jego wzrok był skierowany w bunkier z którego właśnie wyszłam. Po
chwili westchnął i ponownie zwrócił się na moją twarz.
- I jak ci
się podoba nasze mieszkanie? – zapytał zmieniając temat.
- To nasze
mieszkanie? Bunkier?
- Taaak –
powiedział, przeciągając głoskę. Uśmiechnął się szerzej – Nie podoba ci się?
- Niech
zgadnę są tu trupy?
- Pełno
- Wiedziałam
– powiedziałam zadowolona. – ciebie zawsze ciągnie do trupów. Ile już
znalazłeś?
- Sporo,
liczba nie gra roli. Jeden mi wystarczy do straszenia ludzi tutaj
odwiedzających.
- Kogo
nastraszyłeś? – spytałam.
-
Nastolatków, jakąś starszą parę, grupkę pijaków, kilka członków sekty –
wymienił Krystian.
- Tyle osób
tutaj chodzi?
- A nawet
więcej. Miejsce ciągle odwiedzane.
- I ty
chcesz mieszkać w tym zimnym cmentarzysku, które odwiedzają sfory ludzi? –
zapytałam z lekką ironią.
Krystian na
chwilę zmarkotniał, a potem z wahaniem dodał:
- tak?
W jego
głosie była nadzieja na to, że się zgodzę. Nie podobało mi się to miejsce, nie
miałam zamiaru zostawać tutaj zbyt długo. Niestety na korzyść mojego lubego,
było późne popołudnie, więc szukanie innego lokum nie wchodziło w rachubę.
Podróżując nauczyłam się, że nie należy szukać nowego miejsca blisko nocy.
- Na razie
możemy zostać – stwierdziłam – ale potem szukamy czegoś innego. Tutaj żyć nie
możemy.
- Dobrze
kochanie – przytaknął mi Krystian.
fajne:)
OdpowiedzUsuńdzięki :D
UsuńPrzecudowne! Czekam na kolejne rozdziały ..! ;** <3
OdpowiedzUsuńDzięki, będę potem :). O wiele potem XD
UsuńZmieniłaś trochę ;) Widzę, że Maria oprócz podróżowania po światach znalazła rodzinę.
OdpowiedzUsuńUważaj na zachowania oraz reakcje, bo wyjdzie ci Śmietnik.
Ona jest ze Śmietnika :). Nie zmieniłam, poleciałam dalej. Nie chciałam pisać od początku, wole od końca :)
UsuńZobaczyłam - długie, nie chce mi się czytać. Na szczęście w tekście mignęło mi zdanie o trupach i tak mnie to zaciekawiło, że zaczęłam czytać.
OdpowiedzUsuńZ tego tekstu wynika, że mam braki w życiu :c
Bardzo mi się podobało, nie wiem, co tej dziewczynie nie pasuje. Z niecierpliwością czekam na kolejne części i piszę to jak najbardziej szczerze.
(Jeee, ona ma na imię jak ja!)
Wiem, że długie, ale nie wiem kiedy kolejna część. Co tej dziewczynie nie pasuje? O tym ona sama się przekona znacznie później :)
UsuńKto by nie chciał mieszkać w bunkrze? Rraaaaanyy, ta cywilizacja jest do niczego! Jak takie beznadziejne osoby, w dodatku tak bojące się porodu, że aż zaginają czas, mogą nosić takie cudowne imię i mieć chłopaka/męża/towarzysza/mężczyznę/kit wie jak to nazwać.
UsuńTwoje opowiadanie jest wysoce bulwersujące, och ach!
Mam nadzieję, że kolejna część będzie szybko.
Postaram się. Chodź myślałam żeby napisać od strony chłopaka teraz :)
UsuńJeszcze inne będą dziwne rzeczy XD
To opowiadanie jest takie... prawdziwe.
OdpowiedzUsuńI piękne...
Brawo! :)
Prawdziwe? Tego to ja się nie spodziewałam :D
UsuńDzięki :)
Masz bardzo ładny styl ;) I widzę, że też preferujesz narrację pierwszoosobową^^
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że ukażesz kiedyś dalsze części tego opowiadania ;)
Dziękuję. Pierwszoosobowo się lepiej pisze :). Będą dalsze części :)
UsuńWiem, bo sama piszę ff w pierwszoosobowej i nie wyobrażam sobie teraz przeskoku na trzecią :)
UsuńCieszę się ^^
Ja spróbuję napisać w trzeciej osobie :). Zobaczymy jak mi to wyjdzie :D
UsuńJa trzeciej osoby praktycznie non stop używam w szkole na polskim, więc mi wystarczy, no ale ciekawa jestem jak Tobie to wyjdzie :)
UsuńNie wiem, zobaczę :). Korektor obiecał że mi poprawi :D
Usuń