Poprzedni rok uważam za nieudany. Żyłam
pod znakiem wątpliwości, niepewności, niecierpliwości i smutku. Wiek 24 będę
ciężko wspominać, ale nie byłabym sobą, gdybym nie próbowała znaleźć światełko
w tym ciemnym tunelu. Radosną rzecz :). Tak więc wypiszę 24 miłe wydarzenia. To
jest dla mnie, ale przy okazji i dla was.
Ostrzeżenie!!!!
Tego tekstu jest naprawdę bardzo dużo. Do 10 punktów szło mi gładko, a potem... różnie. Najgorsze ostatnie punkty XD
1. Odkryłam magię bloggera. Przeniosłam
swój stary blog właśnie na bloggera i to chyba jedna z lepszych rzeczy, które
zrobiłam w sieci. Poznałam wiele ciekawych osób. Blogger przyniósł mi wiele
radości. Mogłam poczytać opinię innych, wiele osób zaczęło odwiedzać mojego
bloga, czego się nie spodziewałam. Odkryłam jaki ten portal jest pełen życia.
Zupełnie inaczej niż na Onecie. Jestem zadowolona z tego, że przeniosłam adres
:)
2. Oprócz bloggera odkryłam także
internetową grę, która urzekła mnie swoją prostotą. Tam też poznałam bardzo
ciekawych ludzi. Miałam okazję przez sieć grać z własnym rodzeństwem, razem z
nimi odkrywać świat tej gry, jej minimalne możliwości. Bawić się, zapomnieć o
świecie. Tutaj uciekałam jak mi było bardzo źle. Mogłam wejść w świat mojego
małego braciszka i być razem z nim. To było magiczne (wiem, że się powtarzam).
Nadal gram w tę grę. Co prawda już nie jesteśmy taką jednością jak byliśmy na
początku, ale nadal lubimy razem grać. Bo co jest lepszego w takich grach niż
właśnie ta wspólnota? Ja kocham grać z kimś. Dlatego często zmieniałam gry
jednoosobowe na wieloosobowe. I zakochałam się w tych multiplayerach. Lubię
rozmawiać i grać naraz. Co za tym idzie właśnie w tej grze poznałam Młodego.
Jest dla mnie jak młodszy brat, którym się trzeba opiekować. Przyniósł mi wiele
uśmiechu i radości. Jak i inni gracze, których poznałam.
Maniak ze mnie, tak wiem, ale nie oddałam bym tych przeżyć, tych rozmów i wspólnego poznawania się :)
Maniak ze mnie, tak wiem, ale nie oddałam bym tych przeżyć, tych rozmów i wspólnego poznawania się :)
3. Zobaczyłam moje drugie miasto, które
pokochałam od pierwszego wejrzenia. Nigdy nie pomyślałabym, że wchodząc do
obcego miasta poczuję się jak w domu. Taki dla mnie jest Kraków. Moje drugie
miasto, które odwiedziłam. Pamiętam ciężką podróż stojąc na korytarzu.
Przegadane kilka godzin, winko i moje samoloty. W moim sercu to wspomnienie
pozostanie na zawsze. Z chęcią powtarzałabym je możliwie jak najczęściej.
Niestety Kraków jest daleko od Poznania. I nie mogę sobie pozwolić na zbyt
częste takie podróże. Urzekł mnie rynek, największy w Polsce, lody w
kawiarence. I moja najlepsza koleżanka, która w sercu jest jak przyjaciółka, bo
przyznam szczerze, uważam cię za przyjaciółkę. Kraków to piękne miasto i nie żałuję
wydanych wtedy pieniędzy. Odwiedziłam je już dwukrotnie, za każdym razem tak
samo oczarowana. Zresztą tak samo kocham moje miasto. Szkoda, że oba miasta są
tak daleko od siebie. Czasami chciałabym, tak jak w moim świecie, posiadać
teleporter na rękę, dzięki któremu mogłabym za pomocą jednego przycisku
odwiedzać to miasto. A wiecie jaką oni mają galerię? Ogromną. Nie wiem czy
czasem nie większą od Plazy w Poznaniu :). Ogólnie Kraków to ogromne miasto i
mam je ochotę zwiedzić w całości. Cieszę się, że wsiadłam do pociągu i poznałam
moje drugie miasto.
4. Zrobiłam rzecz szaloną i samodzielnie
pojechałam na Woodstock. Wszyscy mnie ostrzegali i nie żałuję swojego uporu.
Woodstock to wyjątkowy zjazd, gdzie można spotkać naprawdę ciekawych,
wyjątkowych i niesamowitych ludzi. Muzyka niosła mnie na skrzydłach. A ja
zapomniałam o moim dole, uśmiechałam się każdego dnia. Wyglądałam jak słodka
dziewczynka, pełna naiwności, która właśnie dostała prezent na gwiazdkę.
Rozmawiałam ze sporą ilością ludzi. Czasami zamienialiśmy tylko kilka zdań.
Mogłam na swobodnie rozmawiać z różnymi ludźmi. A uwierzcie mi, tam naprawdę
była mieszanka stylów :). Na ogół nie znoszę tłoku, ale ten tłok był zupełnie
inny. Czułam się tak doskonale. Mogłam tańczyć na środku i nic mi za to nie robili.
Mogłam robić wszystko co zapragnęłam. I robiłam. Tańczyłam, śpiewałam i ludzie
czasami do mnie dołączali. Nie powiem, że nie zdarzyli się tacy co krzywo
patrzyli, ale większość bawiła się razem ze mną. Pamiętam skakankę tuż pod
sceną i co jakiś czas dołączające osoby, śmiesznie przebranych ludzi, zabawy w
kałuży i błocie, piwo rzucane w widownie, łzy jednego artysty na naszą reakcję.
Bo my się bawiliśmy, nasze głosy niosły się ponad drzewa. Było nas słychać już
z daleka. Nigdy tego nie zapomnę i na pewno powtórzę, choćby z ostatnimi
groszami przy duszy :)
5. W końcu zaczęłam pisać o Marii Dragon.
Wiem, że nie każdy to czyta, ja to piszę głównie dla siebie, bo chcę żeby
krążyło w sieci. Maria Dragon to dla mnie wyjątkowa postać. Stworzyłam ją mając
z 13/14 lat. Jest ze mną i była przez te wszystkie lata. Pamiętam jaka była na
początku, a jaka jest teraz. Możecie jej nie lubić, w końcu to egoistka myśląca
głównie o sobie. Ja ją kocham i pisząc o niej czuję się świetnie. Od dawna
wymyślam jej przygody, ciągle modyfikując. Jak mi ktoś powiedział (ty dokładnie
wiesz, że to o ciebie chodzi) ja pisze sercem, ponieważ ona jest w moim sercu.
Mimo, iż ją wymyśliłam. Można kochać wymyśloną postać? Jak najbardziej. Tylko
to zupełnie inny rodzaj miłości, ale ciężko mi tu przedstawić różnicę :). Maria
jest częścią mnie, ma część mojego myślenia i moje najgorsze czasami myślowe
zachowania (czyli to co powstaje mi w myślach w danej chwili, a nie wychodzi na
wierzch). Dlatego cieszę się, że zaczęłam o niej pisać, że jej postać ujrzała
światło dzienne :D
6. Poznałam dwie młode pisarki, także z
gry, ale z nimi jest troszkę inna historia. Poznałam ich twórczość. Byłam z
nimi, kiedy tworzyły kolejne rozdziały. Czytałam ich posty i dawałam
komentarze. Potem powstała kłótnia, nastąpił podział. Z jedną z tych pisarek
stworzyłam drugiego bloga. Stworzyłam kolejne postacie, dołożyłam im charaktery
i ściągnęłam pomysły z mojego świata. Wymiaru Śmietnik, za co jest o mnie zła
moja współautorka tegoż świata. Wybacz moja kochana. Chciałam, żeby kilka
naszych pomysłów zobaczyło światło dzienne. Potraktowałam to jako zabawę.
Tworząc różne sytuację miałam świetną zabawę. Zapominałam o rzeczywistym
świecie i pogrążałam się w mojej wyobraźni. A potrafię wymyślać na poczekaniu.
Tworzenie z kimś innym świata (szczególnie, że za bardzo osoby się nie zna)
jest ciekawym doświadczeniem. Szczególnie, że u nas nawet widać walkę między
siłą i postaciami. Świetna zabawa. To było moje pocieszenie w trudnych
chwilach. Wyobraźcie sobie, że z małą pisarką stworzyłyśmy już 150 stron :) i
ciągle nie widać końca :D.
7. Zerwałam koleżeństwo z pewnym
osobnikiem, który mnie irytował od bardzo dawno. Kolegowałam się z nim tylko
dla mojego przyjaciela, bo to był jego przyjaciel. Ale osobiście niecierpiłam
tego człowieka. Cieszę się, że nie mam już z nim do czynienia i że zerwałam z
nim całkowicie kontakt. Poczułam się odrobinę bardziej wolna :D. Czasami jednak
warto poddać się. Poddałam się w tym koleżeństwie i już nie próbowałam osobnika
bliżej poznać. Ulga po zerwaniu kontaktu bezcenna :).
8. Do naszej rodzinki dołączył kociak. Co
było samo w sobie zaskakujące. Każdy z nas jest uczulony na sierść i właściwie
szaleństwem było przygarnianie futrzaka. Jednak kiedy położyli maleństwo o
błękitnych oczach pomiędzy mnie i siostrę… zadziałała jakaś magia. Zakochaliśmy
się w nim od pierwszego wejrzenia. To było takie dziwne uczucie. Ten kot wydał
nam się wyjątkowy, taki zupełnie inny niż wszystkie. Spotkaliśmy wiele kotów,
ale jeszcze takiego osobliwego nigdy. Postanowiliśmy go przygarnąć i chyba to
najlepsze szaleństwo jakie zrobiłam do tej pory. Przynosi nam szczęście,
wywołuje uśmiech. Kiedy jest mi smutno mogę liczyć na kociaka. Pozwoli mi się
przytulić, pogłaskać, zamruczy. Broi jak każdy kot, jest ciekawski, wszędzie go
pełno, plącze się pod nogami, próbuje zwiać, bałagani, psoci. Ale nie wyobrażam
sobie życia bez niego :D. To jest jedna z lepszych rzeczy, która mnie w życiu
spotkała :3
9. Udało mi się pogodzić z moim
wewnętrznym „ja”. Przestałam się rozdzielać na dwie połowy. Połączyłam się w
jedno. Już nie oddzielałam spraw fizycznych od umysłowych. Już nie patrzyłam na
siebie z boku. Co prawda przysporzyło mi to więcej cierpienia, bo bardziej
odczuwałam, bo już się nie chowałam. Ale jestem z siebie dumna pod tym względem.
Udało mi się pogodzić moją osobowość z rzeczywistością. Tę wojnę bardzo często
prowadzę. Teraz żyję w rzeczywistości trochę połowicznie, ale nie ma wojny.
Jest zachowana harmonia :)
10. Połączyłam mój najstarszy blog z tym
nowym. Z czego jestem niezmiernie zadowolona, bo takie właśnie miał być mój
blog.
Dawno temu stworzyłam blog i jak głupia, naiwna dziewczynka podałam adres rodzinie. To było najgorsze co mogłam zrobić. Potem powstało piekło. Zmieniłam charakter bloga. Na taki jaki widzicie :). Ale był jeszcze bardziej pokręcony. Po jakimś czasie zapragnęłam normalnie pisać, jak niegdyś. Dlatego utworzyłam nowego bloga, pod innym nickiem. I tak miałam dwa blogi. Potem jeden przeniosłam na bloggera, ale tego nowszego. Powstała wojna blogów, tak jakby i postanowiłam uśmiercić Mesmerę. Nie czułam się już bezpieczna. Powróciłam do mojego pierwszego nicku, do mojej prawdziwej tożsamości. Sposobu myślenia i okazywania uczuć. Z sobą przyprowadziłam dwóch współautorów, których znam z realu. I jestem zadowolona z charakteru mojego bloga. Nadałam mu innego wymiaru. Prowadzę bloga z osobami, którym ufam bezgranicznie. Nie ma nic bardziej wspanialszego niż dzielić myśli z tak wspaniałymi ludźmi. Prowadzenie z nimi bloga jest …. ciężko mi to opisać, takie niezwykłe. Co prawda, ja głównie komentuje i ja wchodzę na wasze blogi, ale ten blog jest także ich domem myśli.
Dawno temu stworzyłam blog i jak głupia, naiwna dziewczynka podałam adres rodzinie. To było najgorsze co mogłam zrobić. Potem powstało piekło. Zmieniłam charakter bloga. Na taki jaki widzicie :). Ale był jeszcze bardziej pokręcony. Po jakimś czasie zapragnęłam normalnie pisać, jak niegdyś. Dlatego utworzyłam nowego bloga, pod innym nickiem. I tak miałam dwa blogi. Potem jeden przeniosłam na bloggera, ale tego nowszego. Powstała wojna blogów, tak jakby i postanowiłam uśmiercić Mesmerę. Nie czułam się już bezpieczna. Powróciłam do mojego pierwszego nicku, do mojej prawdziwej tożsamości. Sposobu myślenia i okazywania uczuć. Z sobą przyprowadziłam dwóch współautorów, których znam z realu. I jestem zadowolona z charakteru mojego bloga. Nadałam mu innego wymiaru. Prowadzę bloga z osobami, którym ufam bezgranicznie. Nie ma nic bardziej wspanialszego niż dzielić myśli z tak wspaniałymi ludźmi. Prowadzenie z nimi bloga jest …. ciężko mi to opisać, takie niezwykłe. Co prawda, ja głównie komentuje i ja wchodzę na wasze blogi, ale ten blog jest także ich domem myśli.
Tak więc z nowego bloga został mi adres,
a ze starego nick. Połączenie prawie idealne :).
11. Dałam wraz z rodzeństwem wspaniałe
wakacje naszemu kuzynowi. Do tej pory nikt się zbytnio z nim nie bawił. My mu
pokazaliśmy inny rodzaj zabawy. Jesteśmy wszyscy dorośli, ale zniżyliśmy się do
poziomu 10latka, specjalnie dla kuzyna. Bawiliśmy się z nim, pokazywaliśmy mu
ciekawe miejsca i jak z małej rzeczy można mieć ogrom radości. Odkrywaliśmy
razem miejsca (mówię o tym tunelu moi kochani towarzysze). Pokazaliśmy mu grę
planszową (Dixit), którą polubił. Zobaczył, że można świetnie spędzić razem
czas. Zapomniał o swojej rodzinie i razem z nami spędzał czas. Poznał naszą
ulubioną grę internetową i także się wkręcił, żeby móc z nami grać. Pamiętam
jego uśmiech, radość, energię, którą stracił kiedy przybyli jego rodzice. Z
nami był normalnym dzieckiem, któremu nikt nie zakazuje się bawić, nie mówi, że
na coś jest za duży. Mógł poczuć się wolny, być sobą. Zobaczył, że dorośli
także potrafią się bawić. Jego uśmiech był dla mnie bezcenny. Dzięki niemu
przypomniałam sobie szczęśliwe lata dzieciństwa, kiedy wszystko było inne.
12. Mimo wielu ataków, krytyki ja nadal
pozostałam sobą. Nie zmieniłam się zbytnio. I nawet takie wypowiedzi jak: masz
wypowiedzi 10latka, jesteś dziecinna, nigdy w życiu nic nie osiągniesz,
powinnaś się leczyć, nie powstrzymały mnie przed byciem sobą. Komentarze
podobnego stylu mnie ranią, zapamiętuję je i zachowuję w podświadomości, jednak
żadna siła nie zmusi mnie do sporych zmian. Nie będę dopasowywać charakteru do
stereotypu mojej rodziny i społeczeństwa. Wyróżniam się i to nie tak jak często
opisują o swojej wyjątkowości na blogach. Ja się różnię znacznie. Moi znajomi
akceptują mnie, czasami, ale nie akceptują mojego sposobu myślenia, mojego
optymizmu, spojrzenia na świat, wyobraźni, zamiłowania do książek. Traktują
mnie zupełnie inaczej. Nie zaproszą mnie na imprezę, bo nie jestem taka jak
oni. Jestem inna, różniąca się. Jestem sobą w każdym calu. I możecie mnie
obrażać, możecie mi mówić co powinnam zmienić w życiu, możecie mi dawać porady.
Ja wysłucham, może z niektórych skorzystam, ale nie zmienię swojego charakteru.
To mnie cieszy w mojej osobowości, że mimo tak licznej krytyki nie zmieniłam
się. Nadal jestem taka sama, niezmienna. I za to mnie kocha moja siostra, mój
przyjaciel i mój mały braciszek (choć tego mi nie powie).
13. Potrafiłam przetańczyć kilka godzin
bez przerwy. Wszyscy na mnie się patrzyli, siedząc przy stole i jedząc. Nie
tańczę rewelacyjnie, stwierdzam, że tak naprawdę nie umiem tańczyć według
standardów tańca. Miałabym 0/10. Dla mnie taniec to wyrażanie siebie, wczucie
się w muzykę i nie jest ważne jak tańczysz. Możesz poruszać tylko rękoma. Ważne
jest żeby poczuć muzykę, jej wibracje w swoim ciele. Pozwolić jej płynąć w
swoich żyłach. Podczas przyjęć pokazałam czym jest taniec. Co prawda uważają
mnie za dziwaczkę, osobę z której można się pośmiać i o niej poplotkować. To ja
zaczynałam zabawę, pierwsza wychodziłam na parkiet. Dzięki mnie parkiet nie był
ani na moment pusty, więc możecie plotkować moi mili. Ja nadal będę ta pierwsza
i tańcząca swoim dziwnym stylem. Muzykę odkryłam bardziej na Woodstocku, ale
tam tańczyłam ze wszystkimi. Było sporo imprez rodzinnych i sporo tańca. Razem
z siostrą pokazałyśmy jak się bawić. A nie piłyśmy dużo, jedynie kilka łyków
domowego winka. Zaczęłyśmy tańczyć bez kropelki alkoholu we krwi. My nie
potrzebujemy procentów, żeby zacząć tańczyć :).
14. Odkryłam dzieła Prachetta. Niewielką
ilość, bo zaledwie 6 książek. Wprowadził mnie w swój świat. Oczarował mnie
swoją wyobraźnią, pomysłowością, przekazem. W każdej książce zawarte jest
głębokie przesłanie. W sumie każda książka ma jakieś przesłanie, ale Prachett
pokazuje to w taki wyjątkowy sposób. W jego książkach naprawdę można się wczuć
w sytuację, liznąć jego świat. Poczuć się jakby się tam było. Najważniejsze
jednakże są więzi, zachowania, sposób myślenia tam opisany. Pewne wskazówki
dotyczące rzeczywistego życia. Mimo, że to autor fantasy, w każdej książce
znajduje się tak jakby poradnik dotyczący właśnie rzeczywistości. Wystarczy go
wychwycić. Już jeden tu umieściłam. Ale on napisał sporą ilość książek. Mam
nadzieję, że kiedyś uda mi się przeczytać je wszystkie.
15. Odwiedził nas człowiek, którego nie
widziałam 10 lat. Wiele razy obiecał przyjechać, jednak wtedy wyjątkowo spełnił
swoją prośbę. Chciał mi udowodnić, że tym razem mówi prawdę. I przyjechał. Mój
brat był zaskoczony, w końcu to jego chrześniak. A tu nagle po 10 latach
nieodzywania się, staje w drzwiach. Pamiętam to wzruszenie. Obietnice. To było
jak spełnienie cichego marzenia. Mój brat wtedy poczuł, że ktoś o nim pamięta
(prócz nas).
16. Stałam się bardziej odważna. W
obronie innych potrafię zrobić coś czego nie akceptuje społeczeństwo. Mimo, że
wiele osób się sprzeciwia mojemu rycerstwu, nazywa to głupotą, dwulicowością,
ja nadal bronię innych ludzi. Staram się pomagać, rozsyłać moją radość.
Wyciągam mój miecz słów, dobroci. Nie boję się ludzi i nie boję się wyrażać
swojego zdania. Chroniąc innych sięgam poza swoje granice. Stałam się
silniejsza. Może nie pod względem swojej psychiki, ale pod względem chronienia
innych. Potrafię dokonać naprawdę sporych rzeczy, żeby obronić drugiej osoby.
Pamiętam jak wstałam na wykładzie, żeby
zwrócić uwagę profesorowi, który przerywał prezentację moich koleżanek. Potem
powiedzieli mi, że mam mało cierpliwości, że muszę ją poćwiczyć, że zachowałam
się nieodpowiedzialnie, bezmyślnie itp. Ale ja wtedy byłam z siebie dumna, że
potrafiłam się postawić. Co prawda profesor zignorował moje słowa, ale wstałam
w obronie koleżanek. Resztę też irytował, ale tylko ja wstałam.
17. Zbliżyłam się bardziej do siostry.
Pewne wydarzenie jak i pewna osoba, ponownie połączyła nas jak niegdyś. Znowu
rozumiemy się bez słów, tworzymy razem, jesteśmy razem. Cieszy mnie to, bo mamy
wspólne plany i przyszłość związaną ze sobą. Wsparcie siostry bardzo mi pomaga,
choć ona nie musi wiele robić. Mi wystarczy, że jest i mogę z nią porozmawiać,
wymienić poglądy, pośmiać się i potworzyć. My kochamy razem tworzyć. Pewna
sytuacja jeszcze bardziej nas do siebie zbliżyła, może i nie należała do
przyjemnych, ale odbudowana więź wiele daje. Razem chcemy brnąć przez życie.
Tak jak razem tworzymy wspólny świat. Gdyby nie siostra, nie wiem czy byłabym
taka jaka jestem. Zapewne byłabym zupełnie inną osobą. Cichą, okrutną, mściwą i
myślącą głównie o sobie. Siostra ratuje mnie od mojej mrocznej strony i za to
jej dziękuję :).
18. Nauczyłam się trochę lepiej pisać,
ale tu dokładnie chodzi mi o opisy. Każdy kto pisze, pracę, czy opowiadanie,
wie jak opisy potrafią być zmorą. Pisząc opowiadania, a szczególnie pisząc to
moje opowiadanie dla zabawy, coraz bardziej wykształcałam opisy. Nie są
doskonałe, ale lepsze niż na samym początku. Wyćwiczyłam się trochę i myślę, że
jak dalej będę pisać, to może moje opisy będą na zadowalającym poziomie, ale to
zostawię do oceny mojej korektorce :).
19. Pozbyłam się pewnych osób z
przeszłości, którzy męczyli mnie i moje sumienie. Wystarczyło kilka słów,
dosłownie. Jedno zdanie. I raz na zawsze pozbyłam się tych z którymi nie
chciałam mieć kontaktu. Może i wyda się to okrutne, więc napiszę o co chodzi.
Od kilku lat próbował mnie poderwać pewien chłopak. Nie chciałam z nim być,
ponieważ to koleś zadufany w sobie, pokazujący, że pozjadał wszystkie rozumy,
niegodny zaufania (wygadał swoim znajomym wszystko co mu napisałam bądź
powiedziałam), wykorzystujący moje słowa do obrazy mnie. Dlatego nie chciałam z
nim być, ale zaczęłam pękać. Aż pojawił się mój ratunek w postaci byłego
chłopaka (nie znali się ci faceci, choć mieli identyczne imiona). Pisałam z
nim. Kochał mnie nadal mimo, że z nim zerwałam. Postanowiłam do niego wrócić.
Ucieszył się, robił wielkie plany. Do tamtego, jak napisał mi sms, napisałam,
że wracam do byłego. Jednak tak się nie stało, bo powiedziałam coś co mojego
byłego zmobilizowało do szukania innej dziewczyny. Kilka lat nie mógł znaleźć,
ale po moim zdaniu od razu znalazł nową dziewczynę i napisał mi, że mogę wykasować
jego numer, bo on już ma dziewczynę. Trochę podłe, co nie? A mieliśmy się po
prostu kolegować, widać on nie potrafi kolegować się z samotnymi dziewczynami.
Zdanie, które go zmobilizowało: „Ja nie chcę od razu ślubu, chcę wpierw
pomieszkać i być samotną matką, tak robi większość par w moim mieście, bo wtedy
dostaje się pieniądze.” Tak oto pozbyłam się za jednym zamachem, prawie, dwóch
męczących mnie osobników. Szkoda tylko, że wykorzystali moją miłą stronę.
20. Spędziłam mile czas z Małym Filozofem
i jego dziewczyną. Zapoznałam ich z moimi ulubionymi grami planszowymi.
Mieliśmy razem piknik na Malcie. Zajadałam wtedy biszkopty z bitą śmietaną.
Graliśmy wspólnie w Dixita. Dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy. Byłam
także na urodzinach dziewczyny Małego Filozofa, gdzie również bawiłam się
świetnie. Mały Filozof zobaczył jak prowadzę, co było zabawne XD. Oczywiście
była ze mną moja siostra, bo to jego znajomi bardziej. Ja się tylko
dokoptowałam. Wtedy poznałam nowe możliwości mieszkalne, pewne sposoby tańszego
mieszkania. Sporo zdjęć się wtedy zrobiło. Pamiętam ten koncert żab przy tych
zbiornikach i odprowadzanie na przystanek, z wylewnym pożegnaniem.
21. Była promocja na laminiarkę.
Postanowiłam, że zakupię to urządzenie. Chyba to jedna z lepszych rzeczy, które
zakupiłam. Laminiarka mi się bardzo przydaje. Laminowałam wiele zdjęć, moje
karty z gry, dzięki czemu mi się nie niszczą. Będę mogła laminować przyszłe
przybory do zajęć. Może to i nie zdarzenie, ale dobra rzecz XD. Zlaminowałam
ostatnio zdjęcia z ostatniego czasu i oprawiłam w ramkę :).
22. W końcu zaczęłam siebie fotografować.
Zapisywać za pomocą obrazu swoje wspomnienia. Wcześniej nie wiedzieć czemu
omijałam używanie aparatu. Jakoś nie czerpałam z tego radości. Ale od niedawna
chciałam uwiecznić prawie każdą chwilę i przy wolnych okazjach ustawić się do
zdjęcia. Dzięki czemu mam ciekawe zdjęcia w mojej zbiorowej ramce :).
23. Jeśli się nie mylę to w tym roku
zrobiłam wraz siostrą spore porządki w pokoju. Sporo się znalazło i sporo się
zgubiło. Jak to bywa podczas wielkich porządków. I bynajmniej nie robiłam tego
na wiosnę XD. Wiosenne porządki są takie stereotypowe. A przecież można zrobić
porządki zimowe, jesienne, a nawet letnie!
24. Wykształciłam umiejętność udawania,
że się pracuje. Szło mi doskonale do momentu aż nie wpadłam na zły humor
brygadzisty, który tego dnia uwziął się na mnie. A co tam, że robiłam najwięcej
i dbałam wtedy o porządek XD. Ale udawanie mi zostało. Polega na nie
przemęczaniu się zbytnio w pracy i pokazaniu się od jak najlepszej strony :)
25. Nie poddałam się ze spełnieniem marzeń z dzieciństwa. po prostu przełożyłam je na dalszy plan. Wiem, że kiedyś je spełnię i tego się trzymam. Dziękuję za wsparcie moja korektorko, bardzo je cenię :). Twoje słowa podniosły mnie na duchu :3.
Mam nadzieję, że udało wam się przetrwać do końca. Wiem, że tego dużo. Chciałam pokazać samej sobie, że w poprzednim roku wydarzyło się wiele pozytywnych rzeczy, które mi po prostu umknęły pod natłokiem przykrych wydarzeń. I udało mi się. Dziękuję tym, którzy przeczytali wszystko. I tak trochę mnie poznaliście :D
Ps. Tak to moje urodziny :)
Mam nadzieję, że udało wam się przetrwać do końca. Wiem, że tego dużo. Chciałam pokazać samej sobie, że w poprzednim roku wydarzyło się wiele pozytywnych rzeczy, które mi po prostu umknęły pod natłokiem przykrych wydarzeń. I udało mi się. Dziękuję tym, którzy przeczytali wszystko. I tak trochę mnie poznaliście :D
Ps. Tak to moje urodziny :)
Dlatego historia jest zła - zaledwie ćwierć wieku, a tu już cały rozdział!
OdpowiedzUsuńI najlepszego! ;P
UsuńDzięki :D
UsuńAle jak się wyprodukowałam XD
ale żeś się rozpisała gratuluje sukcesów i oczywiście życzę dalszych:)
OdpowiedzUsuńNo wyszło mi, choć pisałam posta przez 3 dni :)
UsuńNo to wszystkiego najlepszego! :) Oby ten rok był lepszy od poprzedniego, chociaż jak widać miłych wspomnień z 2012 trochę masz.
OdpowiedzUsuńDobrze jest umieć udawać, że się pracuje. To moje ulubione zajęcie w pracy. :D
Dziękuję za życzenia :)
UsuńMam miłe wspomnienia, bo je wyłuskałam :)
Nie ma za co. :)
UsuńTrzeba je wyłuskiwać, żeby się całkiem nie załamać. :P
Takie wyłuskanie pomaga :)
UsuńPomaga, pomaga. ;) Ale o złych rzeczach też trzeba pamiętać.
UsuńJa pamiętam, są moją mobilizacją do działania :)
UsuńWłaśnie, właśnie. I o to chodzi. :)
UsuńBędę robić tak co roku :D
UsuńAle z tymi dobrymi? I tak co roku o jeden punkt więcej?
UsuńOczywiście, że z dobrymi. Złych się nie wypomina :). Tak co roku punkt więcej :D
UsuńI Ty uważasz ten rok za nieudany?
OdpowiedzUsuńWiesz jak mi ciężko było napisać te punkty? Męczyłam się nad tym 3 dni XD
UsuńJa chyba musiałabym się męczyć cały rok.
UsuńAle w końcu się przecież udało!
Znalazłabyś wiele szczęśliwych dni. np. Stałam się twoją czytelniczką w zeszłym roku :D
UsuńWszystkiego najlepszego, spóźnionego! ;)
OdpowiedzUsuńMieszkasz w Poznaniu?! Nawet nie wiesz jak Ci tego zazdroszczę! ;o a Kraków to cudowne miasto, byłam tam kilkanaście razy i tak jak Ty za każdym razem byłam nim oczarowana.
Mieszkam w Poznaniu i je kocham :)
UsuńJa byłam tylko 2 razy :D
Poznań! Jak blisko mnie!
OdpowiedzUsuńPrzecież napisałam w poście. Czytałaś? :3
UsuńTrzy małe łódki płynące...
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego :)
Kiedyś znów zatańczymy razem pieśni snów, kiedyś znów uśmiejemy się patrząc na zabawkę, bo 13 to może być wyjątkowa liczba.
Gratuluje ci, że dotrwałaś tak długo :)
4 były :D
UsuńNa pewno :D