sobota, 12 stycznia 2013

Ćwierć wieku



Poprzedni rok uważam za nieudany. Żyłam pod znakiem wątpliwości, niepewności, niecierpliwości i smutku. Wiek 24 będę ciężko wspominać, ale nie byłabym sobą, gdybym nie próbowała znaleźć światełko w tym ciemnym tunelu. Radosną rzecz :). Tak więc wypiszę 24 miłe wydarzenia. To jest dla mnie, ale przy okazji i dla was. 
Ostrzeżenie!!!!
Tego tekstu jest naprawdę bardzo dużo. Do 10 punktów szło mi gładko, a potem... różnie. Najgorsze ostatnie punkty XD

1. Odkryłam magię bloggera. Przeniosłam swój stary blog właśnie na bloggera i to chyba jedna z lepszych rzeczy, które zrobiłam w sieci. Poznałam wiele ciekawych osób. Blogger przyniósł mi wiele radości. Mogłam poczytać opinię innych, wiele osób zaczęło odwiedzać mojego bloga, czego się nie spodziewałam. Odkryłam jaki ten portal jest pełen życia. Zupełnie inaczej niż na Onecie. Jestem zadowolona z tego, że przeniosłam adres :)
2. Oprócz bloggera odkryłam także internetową grę, która urzekła mnie swoją prostotą. Tam też poznałam bardzo ciekawych ludzi. Miałam okazję przez sieć grać z własnym rodzeństwem, razem z nimi odkrywać świat tej gry, jej minimalne możliwości. Bawić się, zapomnieć o świecie. Tutaj uciekałam jak mi było bardzo źle. Mogłam wejść w świat mojego małego braciszka i być razem z nim. To było magiczne (wiem, że się powtarzam). Nadal gram w tę grę. Co prawda już nie jesteśmy taką jednością jak byliśmy na początku, ale nadal lubimy razem grać. Bo co jest lepszego w takich grach niż właśnie ta wspólnota? Ja kocham grać z kimś. Dlatego często zmieniałam gry jednoosobowe na wieloosobowe. I zakochałam się w tych multiplayerach. Lubię rozmawiać i grać naraz. Co za tym idzie właśnie w tej grze poznałam Młodego. Jest dla mnie jak młodszy brat, którym się trzeba opiekować. Przyniósł mi wiele uśmiechu i radości. Jak i inni gracze, których poznałam.
Maniak ze mnie, tak wiem, ale nie oddałam bym tych przeżyć, tych rozmów i wspólnego poznawania się :)
3. Zobaczyłam moje drugie miasto, które pokochałam od pierwszego wejrzenia. Nigdy nie pomyślałabym, że wchodząc do obcego miasta poczuję się jak w domu. Taki dla mnie jest Kraków. Moje drugie miasto, które odwiedziłam. Pamiętam ciężką podróż stojąc na korytarzu. Przegadane kilka godzin, winko i moje samoloty. W moim sercu to wspomnienie pozostanie na zawsze. Z chęcią powtarzałabym je możliwie jak najczęściej. Niestety Kraków jest daleko od Poznania. I nie mogę sobie pozwolić na zbyt częste takie podróże. Urzekł mnie rynek, największy w Polsce, lody w kawiarence. I moja najlepsza koleżanka, która w sercu jest jak przyjaciółka, bo przyznam szczerze, uważam cię za przyjaciółkę. Kraków to piękne miasto i nie żałuję wydanych wtedy pieniędzy. Odwiedziłam je już dwukrotnie, za każdym razem tak samo oczarowana. Zresztą tak samo kocham moje miasto. Szkoda, że oba miasta są tak daleko od siebie. Czasami chciałabym, tak jak w moim świecie, posiadać teleporter na rękę, dzięki któremu mogłabym za pomocą jednego przycisku odwiedzać to miasto. A wiecie jaką oni mają galerię? Ogromną. Nie wiem czy czasem nie większą od Plazy w Poznaniu :). Ogólnie Kraków to ogromne miasto i mam je ochotę zwiedzić w całości. Cieszę się, że wsiadłam do pociągu i poznałam moje drugie miasto.
4. Zrobiłam rzecz szaloną i samodzielnie pojechałam na Woodstock. Wszyscy mnie ostrzegali i nie żałuję swojego uporu. Woodstock to wyjątkowy zjazd, gdzie można spotkać naprawdę ciekawych, wyjątkowych i niesamowitych ludzi. Muzyka niosła mnie na skrzydłach. A ja zapomniałam o moim dole, uśmiechałam się każdego dnia. Wyglądałam jak słodka dziewczynka, pełna naiwności, która właśnie dostała prezent na gwiazdkę. Rozmawiałam ze sporą ilością ludzi. Czasami zamienialiśmy tylko kilka zdań. Mogłam na swobodnie rozmawiać z różnymi ludźmi. A uwierzcie mi, tam naprawdę była mieszanka stylów :). Na ogół nie znoszę tłoku, ale ten tłok był zupełnie inny. Czułam się tak doskonale. Mogłam tańczyć na środku i nic mi za to nie robili. Mogłam robić wszystko co zapragnęłam. I robiłam. Tańczyłam, śpiewałam i ludzie czasami do mnie dołączali. Nie powiem, że nie zdarzyli się tacy co krzywo patrzyli, ale większość bawiła się razem ze mną. Pamiętam skakankę tuż pod sceną i co jakiś czas dołączające osoby, śmiesznie przebranych ludzi, zabawy w kałuży i błocie, piwo rzucane w widownie, łzy jednego artysty na naszą reakcję. Bo my się bawiliśmy, nasze głosy niosły się ponad drzewa. Było nas słychać już z daleka. Nigdy tego nie zapomnę i na pewno powtórzę, choćby z ostatnimi groszami przy duszy :)
5. W końcu zaczęłam pisać o Marii Dragon. Wiem, że nie każdy to czyta, ja to piszę głównie dla siebie, bo chcę żeby krążyło w sieci. Maria Dragon to dla mnie wyjątkowa postać. Stworzyłam ją mając z 13/14 lat. Jest ze mną i była przez te wszystkie lata. Pamiętam jaka była na początku, a jaka jest teraz. Możecie jej nie lubić, w końcu to egoistka myśląca głównie o sobie. Ja ją kocham i pisząc o niej czuję się świetnie. Od dawna wymyślam jej przygody, ciągle modyfikując. Jak mi ktoś powiedział (ty dokładnie wiesz, że to o ciebie chodzi) ja pisze sercem, ponieważ ona jest w moim sercu. Mimo, iż ją wymyśliłam. Można kochać wymyśloną postać? Jak najbardziej. Tylko to zupełnie inny rodzaj miłości, ale ciężko mi tu przedstawić różnicę :). Maria jest częścią mnie, ma część mojego myślenia i moje najgorsze czasami myślowe zachowania (czyli to co powstaje mi w myślach w danej chwili, a nie wychodzi na wierzch). Dlatego cieszę się, że zaczęłam o niej pisać, że jej postać ujrzała światło dzienne :D
6. Poznałam dwie młode pisarki, także z gry, ale z nimi jest troszkę inna historia. Poznałam ich twórczość. Byłam z nimi, kiedy tworzyły kolejne rozdziały. Czytałam ich posty i dawałam komentarze. Potem powstała kłótnia, nastąpił podział. Z jedną z tych pisarek stworzyłam drugiego bloga. Stworzyłam kolejne postacie, dołożyłam im charaktery i ściągnęłam pomysły z mojego świata. Wymiaru Śmietnik, za co jest o mnie zła moja współautorka tegoż świata. Wybacz moja kochana. Chciałam, żeby kilka naszych pomysłów zobaczyło światło dzienne. Potraktowałam to jako zabawę. Tworząc różne sytuację miałam świetną zabawę. Zapominałam o rzeczywistym świecie i pogrążałam się w mojej wyobraźni. A potrafię wymyślać na poczekaniu. Tworzenie z kimś innym świata (szczególnie, że za bardzo osoby się nie zna) jest ciekawym doświadczeniem. Szczególnie, że u nas nawet widać walkę między siłą i postaciami. Świetna zabawa. To było moje pocieszenie w trudnych chwilach. Wyobraźcie sobie, że z małą pisarką stworzyłyśmy już 150 stron :) i ciągle nie widać końca :D.
7. Zerwałam koleżeństwo z pewnym osobnikiem, który mnie irytował od bardzo dawno. Kolegowałam się z nim tylko dla mojego przyjaciela, bo to był jego przyjaciel. Ale osobiście niecierpiłam tego człowieka. Cieszę się, że nie mam już z nim do czynienia i że zerwałam z nim całkowicie kontakt. Poczułam się odrobinę bardziej wolna :D. Czasami jednak warto poddać się. Poddałam się w tym koleżeństwie i już nie próbowałam osobnika bliżej poznać. Ulga po zerwaniu kontaktu bezcenna :).
8. Do naszej rodzinki dołączył kociak. Co było samo w sobie zaskakujące. Każdy z nas jest uczulony na sierść i właściwie szaleństwem było przygarnianie futrzaka. Jednak kiedy położyli maleństwo o błękitnych oczach pomiędzy mnie i siostrę… zadziałała jakaś magia. Zakochaliśmy się w nim od pierwszego wejrzenia. To było takie dziwne uczucie. Ten kot wydał nam się wyjątkowy, taki zupełnie inny niż wszystkie. Spotkaliśmy wiele kotów, ale jeszcze takiego osobliwego nigdy. Postanowiliśmy go przygarnąć i chyba to najlepsze szaleństwo jakie zrobiłam do tej pory. Przynosi nam szczęście, wywołuje uśmiech. Kiedy jest mi smutno mogę liczyć na kociaka. Pozwoli mi się przytulić, pogłaskać, zamruczy. Broi jak każdy kot, jest ciekawski, wszędzie go pełno, plącze się pod nogami, próbuje zwiać, bałagani, psoci. Ale nie wyobrażam sobie życia bez niego :D. To jest jedna z lepszych rzeczy, która mnie w życiu spotkała :3
9. Udało mi się pogodzić z moim wewnętrznym „ja”. Przestałam się rozdzielać na dwie połowy. Połączyłam się w jedno. Już nie oddzielałam spraw fizycznych od umysłowych. Już nie patrzyłam na siebie z boku. Co prawda przysporzyło mi to więcej cierpienia, bo bardziej odczuwałam, bo już się nie chowałam. Ale jestem z siebie dumna pod tym względem. Udało mi się pogodzić moją osobowość z rzeczywistością. Tę wojnę bardzo często prowadzę. Teraz żyję w rzeczywistości trochę połowicznie, ale nie ma wojny. Jest zachowana harmonia :)
10. Połączyłam mój najstarszy blog z tym nowym. Z czego jestem niezmiernie zadowolona, bo takie właśnie miał być mój blog.
Dawno temu stworzyłam blog i jak głupia, naiwna dziewczynka podałam adres rodzinie. To było najgorsze co mogłam zrobić. Potem powstało piekło. Zmieniłam charakter bloga. Na taki jaki widzicie :). Ale był jeszcze bardziej pokręcony. Po jakimś czasie zapragnęłam normalnie pisać, jak niegdyś. Dlatego utworzyłam nowego bloga, pod innym nickiem. I tak miałam dwa blogi. Potem jeden przeniosłam na bloggera, ale tego nowszego. Powstała wojna blogów, tak jakby i postanowiłam uśmiercić Mesmerę. Nie czułam się już bezpieczna. Powróciłam do mojego pierwszego nicku, do mojej prawdziwej tożsamości. Sposobu myślenia i okazywania uczuć. Z sobą przyprowadziłam dwóch współautorów, których znam z realu. I jestem zadowolona z charakteru mojego bloga. Nadałam mu innego wymiaru. Prowadzę bloga z osobami, którym ufam bezgranicznie. Nie ma nic bardziej wspanialszego niż dzielić myśli z tak wspaniałymi ludźmi. Prowadzenie z nimi bloga jest …. ciężko mi to opisać, takie niezwykłe. Co prawda, ja głównie komentuje i ja wchodzę na wasze blogi, ale ten blog jest także ich domem myśli.
Tak więc z nowego bloga został mi adres, a ze starego nick. Połączenie prawie idealne :).
11. Dałam wraz z rodzeństwem wspaniałe wakacje naszemu kuzynowi. Do tej pory nikt się zbytnio z nim nie bawił. My mu pokazaliśmy inny rodzaj zabawy. Jesteśmy wszyscy dorośli, ale zniżyliśmy się do poziomu 10latka, specjalnie dla kuzyna. Bawiliśmy się z nim, pokazywaliśmy mu ciekawe miejsca i jak z małej rzeczy można mieć ogrom radości. Odkrywaliśmy razem miejsca (mówię o tym tunelu moi kochani towarzysze). Pokazaliśmy mu grę planszową (Dixit), którą polubił. Zobaczył, że można świetnie spędzić razem czas. Zapomniał o swojej rodzinie i razem z nami spędzał czas. Poznał naszą ulubioną grę internetową i także się wkręcił, żeby móc z nami grać. Pamiętam jego uśmiech, radość, energię, którą stracił kiedy przybyli jego rodzice. Z nami był normalnym dzieckiem, któremu nikt nie zakazuje się bawić, nie mówi, że na coś jest za duży. Mógł poczuć się wolny, być sobą. Zobaczył, że dorośli także potrafią się bawić. Jego uśmiech był dla mnie bezcenny. Dzięki niemu przypomniałam sobie szczęśliwe lata dzieciństwa, kiedy wszystko było inne.
12. Mimo wielu ataków, krytyki ja nadal pozostałam sobą. Nie zmieniłam się zbytnio. I nawet takie wypowiedzi jak: masz wypowiedzi 10latka, jesteś dziecinna, nigdy w życiu nic nie osiągniesz, powinnaś się leczyć, nie powstrzymały mnie przed byciem sobą. Komentarze podobnego stylu mnie ranią, zapamiętuję je i zachowuję w podświadomości, jednak żadna siła nie zmusi mnie do sporych zmian. Nie będę dopasowywać charakteru do stereotypu mojej rodziny i społeczeństwa. Wyróżniam się i to nie tak jak często opisują o swojej wyjątkowości na blogach. Ja się różnię znacznie. Moi znajomi akceptują mnie, czasami, ale nie akceptują mojego sposobu myślenia, mojego optymizmu, spojrzenia na świat, wyobraźni, zamiłowania do książek. Traktują mnie zupełnie inaczej. Nie zaproszą mnie na imprezę, bo nie jestem taka jak oni. Jestem inna, różniąca się. Jestem sobą w każdym calu. I możecie mnie obrażać, możecie mi mówić co powinnam zmienić w życiu, możecie mi dawać porady. Ja wysłucham, może z niektórych skorzystam, ale nie zmienię swojego charakteru. To mnie cieszy w mojej osobowości, że mimo tak licznej krytyki nie zmieniłam się. Nadal jestem taka sama, niezmienna. I za to mnie kocha moja siostra, mój przyjaciel i mój mały braciszek (choć tego mi nie powie).
13. Potrafiłam przetańczyć kilka godzin bez przerwy. Wszyscy na mnie się patrzyli, siedząc przy stole i jedząc. Nie tańczę rewelacyjnie, stwierdzam, że tak naprawdę nie umiem tańczyć według standardów tańca. Miałabym 0/10. Dla mnie taniec to wyrażanie siebie, wczucie się w muzykę i nie jest ważne jak tańczysz. Możesz poruszać tylko rękoma. Ważne jest żeby poczuć muzykę, jej wibracje w swoim ciele. Pozwolić jej płynąć w swoich żyłach. Podczas przyjęć pokazałam czym jest taniec. Co prawda uważają mnie za dziwaczkę, osobę z której można się pośmiać i o niej poplotkować. To ja zaczynałam zabawę, pierwsza wychodziłam na parkiet. Dzięki mnie parkiet nie był ani na moment pusty, więc możecie plotkować moi mili. Ja nadal będę ta pierwsza i tańcząca swoim dziwnym stylem. Muzykę odkryłam bardziej na Woodstocku, ale tam tańczyłam ze wszystkimi. Było sporo imprez rodzinnych i sporo tańca. Razem z siostrą pokazałyśmy jak się bawić. A nie piłyśmy dużo, jedynie kilka łyków domowego winka. Zaczęłyśmy tańczyć bez kropelki alkoholu we krwi. My nie potrzebujemy procentów, żeby zacząć tańczyć :).
14. Odkryłam dzieła Prachetta. Niewielką ilość, bo zaledwie 6 książek. Wprowadził mnie w swój świat. Oczarował mnie swoją wyobraźnią, pomysłowością, przekazem. W każdej książce zawarte jest głębokie przesłanie. W sumie każda książka ma jakieś przesłanie, ale Prachett pokazuje to w taki wyjątkowy sposób. W jego książkach naprawdę można się wczuć w sytuację, liznąć jego świat. Poczuć się jakby się tam było. Najważniejsze jednakże są więzi, zachowania, sposób myślenia tam opisany. Pewne wskazówki dotyczące rzeczywistego życia. Mimo, że to autor fantasy, w każdej książce znajduje się tak jakby poradnik dotyczący właśnie rzeczywistości. Wystarczy go wychwycić. Już jeden tu umieściłam. Ale on napisał sporą ilość książek. Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się przeczytać je wszystkie.
15. Odwiedził nas człowiek, którego nie widziałam 10 lat. Wiele razy obiecał przyjechać, jednak wtedy wyjątkowo spełnił swoją prośbę. Chciał mi udowodnić, że tym razem mówi prawdę. I przyjechał. Mój brat był zaskoczony, w końcu to jego chrześniak. A tu nagle po 10 latach nieodzywania się, staje w drzwiach. Pamiętam to wzruszenie. Obietnice. To było jak spełnienie cichego marzenia. Mój brat wtedy poczuł, że ktoś o nim pamięta (prócz nas).
16. Stałam się bardziej odważna. W obronie innych potrafię zrobić coś czego nie akceptuje społeczeństwo. Mimo, że wiele osób się sprzeciwia mojemu rycerstwu, nazywa to głupotą, dwulicowością, ja nadal bronię innych ludzi. Staram się pomagać, rozsyłać moją radość. Wyciągam mój miecz słów, dobroci. Nie boję się ludzi i nie boję się wyrażać swojego zdania. Chroniąc innych sięgam poza swoje granice. Stałam się silniejsza. Może nie pod względem swojej psychiki, ale pod względem chronienia innych. Potrafię dokonać naprawdę sporych rzeczy, żeby obronić drugiej osoby.
Pamiętam jak wstałam na wykładzie, żeby zwrócić uwagę profesorowi, który przerywał prezentację moich koleżanek. Potem powiedzieli mi, że mam mało cierpliwości, że muszę ją poćwiczyć, że zachowałam się nieodpowiedzialnie, bezmyślnie itp. Ale ja wtedy byłam z siebie dumna, że potrafiłam się postawić. Co prawda profesor zignorował moje słowa, ale wstałam w obronie koleżanek. Resztę też irytował, ale tylko ja wstałam.
17. Zbliżyłam się bardziej do siostry. Pewne wydarzenie jak i pewna osoba, ponownie połączyła nas jak niegdyś. Znowu rozumiemy się bez słów, tworzymy razem, jesteśmy razem. Cieszy mnie to, bo mamy wspólne plany i przyszłość związaną ze sobą. Wsparcie siostry bardzo mi pomaga, choć ona nie musi wiele robić. Mi wystarczy, że jest i mogę z nią porozmawiać, wymienić poglądy, pośmiać się i potworzyć. My kochamy razem tworzyć. Pewna sytuacja jeszcze bardziej nas do siebie zbliżyła, może i nie należała do przyjemnych, ale odbudowana więź wiele daje. Razem chcemy brnąć przez życie. Tak jak razem tworzymy wspólny świat. Gdyby nie siostra, nie wiem czy byłabym taka jaka jestem. Zapewne byłabym zupełnie inną osobą. Cichą, okrutną, mściwą i myślącą głównie o sobie. Siostra ratuje mnie od mojej mrocznej strony i za to jej dziękuję :).
18. Nauczyłam się trochę lepiej pisać, ale tu dokładnie chodzi mi o opisy. Każdy kto pisze, pracę, czy opowiadanie, wie jak opisy potrafią być zmorą. Pisząc opowiadania, a szczególnie pisząc to moje opowiadanie dla zabawy, coraz bardziej wykształcałam opisy. Nie są doskonałe, ale lepsze niż na samym początku. Wyćwiczyłam się trochę i myślę, że jak dalej będę pisać, to może moje opisy będą na zadowalającym poziomie, ale to zostawię do oceny mojej korektorce :).
19. Pozbyłam się pewnych osób z przeszłości, którzy męczyli mnie i moje sumienie. Wystarczyło kilka słów, dosłownie. Jedno zdanie. I raz na zawsze pozbyłam się tych z którymi nie chciałam mieć kontaktu. Może i wyda się to okrutne, więc napiszę o co chodzi. Od kilku lat próbował mnie poderwać pewien chłopak. Nie chciałam z nim być, ponieważ to koleś zadufany w sobie, pokazujący, że pozjadał wszystkie rozumy, niegodny zaufania (wygadał swoim znajomym wszystko co mu napisałam bądź powiedziałam), wykorzystujący moje słowa do obrazy mnie. Dlatego nie chciałam z nim być, ale zaczęłam pękać. Aż pojawił się mój ratunek w postaci byłego chłopaka (nie znali się ci faceci, choć mieli identyczne imiona). Pisałam z nim. Kochał mnie nadal mimo, że z nim zerwałam. Postanowiłam do niego wrócić. Ucieszył się, robił wielkie plany. Do tamtego, jak napisał mi sms, napisałam, że wracam do byłego. Jednak tak się nie stało, bo powiedziałam coś co mojego byłego zmobilizowało do szukania innej dziewczyny. Kilka lat nie mógł znaleźć, ale po moim zdaniu od razu znalazł nową dziewczynę i napisał mi, że mogę wykasować jego numer, bo on już ma dziewczynę. Trochę podłe, co nie? A mieliśmy się po prostu kolegować, widać on nie potrafi kolegować się z samotnymi dziewczynami. Zdanie, które go zmobilizowało: „Ja nie chcę od razu ślubu, chcę wpierw pomieszkać i być samotną matką, tak robi większość par w moim mieście, bo wtedy dostaje się pieniądze.” Tak oto pozbyłam się za jednym zamachem, prawie, dwóch męczących mnie osobników. Szkoda tylko, że wykorzystali moją miłą stronę.
20. Spędziłam mile czas z Małym Filozofem i jego dziewczyną. Zapoznałam ich z moimi ulubionymi grami planszowymi. Mieliśmy razem piknik na Malcie. Zajadałam wtedy biszkopty z bitą śmietaną. Graliśmy wspólnie w Dixita. Dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy. Byłam także na urodzinach dziewczyny Małego Filozofa, gdzie również bawiłam się świetnie. Mały Filozof zobaczył jak prowadzę, co było zabawne XD. Oczywiście była ze mną moja siostra, bo to jego znajomi bardziej. Ja się tylko dokoptowałam. Wtedy poznałam nowe możliwości mieszkalne, pewne sposoby tańszego mieszkania. Sporo zdjęć się wtedy zrobiło. Pamiętam ten koncert żab przy tych zbiornikach i odprowadzanie na przystanek, z wylewnym pożegnaniem.
21. Była promocja na laminiarkę. Postanowiłam, że zakupię to urządzenie. Chyba to jedna z lepszych rzeczy, które zakupiłam. Laminiarka mi się bardzo przydaje. Laminowałam wiele zdjęć, moje karty z gry, dzięki czemu mi się nie niszczą. Będę mogła laminować przyszłe przybory do zajęć. Może to i nie zdarzenie, ale dobra rzecz XD. Zlaminowałam ostatnio zdjęcia z ostatniego czasu i oprawiłam w ramkę :).
22. W końcu zaczęłam siebie fotografować. Zapisywać za pomocą obrazu swoje wspomnienia. Wcześniej nie wiedzieć czemu omijałam używanie aparatu. Jakoś nie czerpałam z tego radości. Ale od niedawna chciałam uwiecznić prawie każdą chwilę i przy wolnych okazjach ustawić się do zdjęcia. Dzięki czemu mam ciekawe zdjęcia w mojej zbiorowej ramce :).
23. Jeśli się nie mylę to w tym roku zrobiłam wraz siostrą spore porządki w pokoju. Sporo się znalazło i sporo się zgubiło. Jak to bywa podczas wielkich porządków. I bynajmniej nie robiłam tego na wiosnę XD. Wiosenne porządki są takie stereotypowe. A przecież można zrobić porządki zimowe, jesienne, a nawet letnie!
24. Wykształciłam umiejętność udawania, że się pracuje. Szło mi doskonale do momentu aż nie wpadłam na zły humor brygadzisty, który tego dnia uwziął się na mnie. A co tam, że robiłam najwięcej i dbałam wtedy o porządek XD. Ale udawanie mi zostało. Polega na nie przemęczaniu się zbytnio w pracy i pokazaniu się od jak najlepszej strony :)
25. Nie poddałam się ze spełnieniem marzeń z dzieciństwa. po prostu przełożyłam je na dalszy plan. Wiem, że kiedyś je spełnię i tego się trzymam. Dziękuję za wsparcie moja korektorko, bardzo je cenię :). Twoje słowa podniosły mnie na duchu :3.

Mam nadzieję, że udało wam się przetrwać do końca. Wiem, że tego dużo. Chciałam pokazać samej sobie, że w poprzednim roku wydarzyło się wiele pozytywnych rzeczy, które mi po prostu umknęły pod natłokiem przykrych wydarzeń. I udało mi się. Dziękuję tym, którzy przeczytali wszystko. I tak trochę mnie poznaliście :D


Ps. Tak to moje urodziny :)

25 komentarzy:

  1. Dlatego historia jest zła - zaledwie ćwierć wieku, a tu już cały rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  2. ale żeś się rozpisała gratuluje sukcesów i oczywiście życzę dalszych:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wyszło mi, choć pisałam posta przez 3 dni :)

      Usuń
  3. No to wszystkiego najlepszego! :) Oby ten rok był lepszy od poprzedniego, chociaż jak widać miłych wspomnień z 2012 trochę masz.
    Dobrze jest umieć udawać, że się pracuje. To moje ulubione zajęcie w pracy. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za życzenia :)
      Mam miłe wspomnienia, bo je wyłuskałam :)

      Usuń
    2. Nie ma za co. :)
      Trzeba je wyłuskiwać, żeby się całkiem nie załamać. :P

      Usuń
    3. Takie wyłuskanie pomaga :)

      Usuń
    4. Pomaga, pomaga. ;) Ale o złych rzeczach też trzeba pamiętać.

      Usuń
    5. Ja pamiętam, są moją mobilizacją do działania :)

      Usuń
    6. Właśnie, właśnie. I o to chodzi. :)

      Usuń
    7. Będę robić tak co roku :D

      Usuń
    8. Ale z tymi dobrymi? I tak co roku o jeden punkt więcej?

      Usuń
    9. Oczywiście, że z dobrymi. Złych się nie wypomina :). Tak co roku punkt więcej :D

      Usuń
  4. I Ty uważasz ten rok za nieudany?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz jak mi ciężko było napisać te punkty? Męczyłam się nad tym 3 dni XD

      Usuń
    2. Ja chyba musiałabym się męczyć cały rok.
      Ale w końcu się przecież udało!

      Usuń
    3. Znalazłabyś wiele szczęśliwych dni. np. Stałam się twoją czytelniczką w zeszłym roku :D

      Usuń
  5. Wszystkiego najlepszego, spóźnionego! ;)
    Mieszkasz w Poznaniu?! Nawet nie wiesz jak Ci tego zazdroszczę! ;o a Kraków to cudowne miasto, byłam tam kilkanaście razy i tak jak Ty za każdym razem byłam nim oczarowana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mieszkam w Poznaniu i je kocham :)
      Ja byłam tylko 2 razy :D

      Usuń
  6. Trzy małe łódki płynące...
    Wszystkiego najlepszego :)
    Kiedyś znów zatańczymy razem pieśni snów, kiedyś znów uśmiejemy się patrząc na zabawkę, bo 13 to może być wyjątkowa liczba.
    Gratuluje ci, że dotrwałaś tak długo :)

    OdpowiedzUsuń