Każdy ma inne reakcje na smutek. Każdy inaczej przeżywa swoje problemy. Tak już zostało stworzone. Możemy spotkać podobne reakcje, jednak sami tworzymy sobie muzykę pocieszenia, albo pogrążamy się w smutku.
Co ja wybrałam? Pogrążenie się w smutku. To nie to, że nie chcę być szczęśliwa. Chcę, tak bardzo tego pragnę, ale za głęboko wpadłam w morze smutku. Zbyt wiele nieszczęść naraz spadło na moją głowę. Leżę na dnie ledwo widząc słońce. Trzymam miecz, którym bronię wszystkich wokół oprócz siebie. Moje ciało psychiczne jest poranione. Krwawię z otwartych ran. Czuję nowe rany, z których płynie mi świeża krew. Chwytam jeden ze smutków. Jest ich tysiące obok. Przeistaczam go w opowieść, w której tkwię dopóki się nie skończy. Potem na miejsce jednego smutku przybywają kolejne. Im więcej chwytam smutków, tym więcej się ich pojawia. Kiedy z nadzieją zostawiam je w spokoju, one rozmnażają się w zaskakującym tempie. Pomiędzy mną a szczęściem jest ogromna przepaść. Oczy z nadzieją patrzą na drugą stronę. Ręce innych powstrzymują mnie przed skokiem. Smutek chwyta moje ręce odwracając do siebie, nie pozwala mi nawet patrzyć na szczęście.
Powracam do tkwienia w zawieszeniu. Czas przelatuje przez moje ciało zmieniając otoczenie. Smutek zabiera mi wszystko. Żywi się moją życiodajną siłą. Ledwo starcza jej dla mnie. Serce bije coraz słabiej. Chwile radości zastąpione zostały narastającym smutkiem. Czuję się jakbym została połknięta przez potwora smutku i teraz trawi mnie w swoich wnętrznościach, przeistaczając w kolejny smutek.
Ostatkami sił bronię się przed strawieniem. Moja dusza wojowniczki ciągle się nie poddaje. Dlatego żyje jeszcze jedną nogą w rzeczywistości. Trzymam się kotwicy twórczości, która broni mnie przed przemianą. Zostało mi niewiele sił, ale wystarczająco, żeby żyć choćby minimalnie. Nie poddam się tak łatwo!
Taaaa. Raczej będę na blogu i mnie nie będzie. Próbuję coś robić, ale pogrążam się we własnych smutkach. Samo to przychodzi. Jest dobrze, a w następnej chwili czuje takiego doła jakby komuś stało się coś poważnego. Nie panuję nad tym, nie potrafię się tego pozbyć.
Te doły i smutki tak bardzo potrafią przytłoczyć... Najważniejsze, to nie tracić nadziei na lepsze jutro. Trzymam kciuki za powodzenie :)
OdpowiedzUsuńEh a teraz niby na nie pora, szkoda, że u mnie to trwa już od wiosny. Teraz jedynie się pogłębiło.
UsuńTeż trzymam kciuki:)
OdpowiedzUsuńDzięki :*
UsuńJak dobrze, że od kilku miesięcy coś takiego jak "smutek" w ogóle dla mnie nie istnieje. Nie wiem, jak to możliwe.
OdpowiedzUsuńDla mnie też nie istniał... to było tak dawno @.@
UsuńPora to zmienić.
UsuńByłoby fajnie, ale próbowałam i nadal próbuję. Jak napisałam nie panuję nad tym.
UsuńZacznij sobie wmawiać, że jest dobrze. Wreszcie w to sama uwierzysz :) Jak się obudzisz, powiedz sobie głośno: to będzie dobry dzień i nikt mi go nie zepsuje. Działa.
UsuńJa mam dobre dni, ale nie mam ochoty na nic :). Dosłownie, muszę się zmuszać.
UsuńOchoty na nic to i ja nie mam. Potrafię godzinami spać i obijać się, ale jest mi z tym dobrze, potrzebuję tego. :)
UsuńMi też dobrze, ale nie mogę sobie na to pozwolić :)
UsuńJa też nie, ale próbuję tak ustalić przebieg dnia, żeby mieć i na to trochę czasu.
UsuńJa planuję a potem wali mi się to, bo nawet nie mam ochoty na przyjemności. Potrafię się patrzeć bezmyślnie w jeden punkt i jakoś mi zlatuje ten dzień :)
UsuńZdolna jesteś ;P
UsuńBardzo XD. Nie lubię takich dni, a bywają coraz częściej. Kiedy nie ma się ochoty do życia. Gdyby nie to że jestem silniejsza psychicznie i to ja bronię innych.. pewnie byłoby inaczej.
UsuńMusisz pozytywnie nastawić się do życia, szkoda marnować go na smutki i żale.
UsuńEh. Wiesz, że kiedyś miałam takie nastawienie? Pękło. Nie żalę się i nie smucę. Ale są dni, kiedy przychodzi taka fala i nie panuję nad tym.
UsuńWolę uszczęśliwiać innych. To mi przynajmniej wychodzi :)
Musisz znaleźć w takim razie kogoś, kto będzie uszczęśliwał także Ciebie :)
UsuńNo i tu mam problem :)
UsuńZnajdź coś, z czego możesz się cieszyć. Mnie to zwykle pomaga. Zajmij się czymś przyziemnym - zjedz ciasto, poplotkuj z przyjaciółką, idź na spacer, potańcz. Tak bez powodu. ;)
OdpowiedzUsuńPiszę opowiadanie to mnie uspokaja i pociesza :)
UsuńOdejdzie samo :) Musisz uwierzyć.
OdpowiedzUsuńWierzę, bo tylko wiara mi pozostaje :)
UsuńGrunt to jednak mieć w zanadrzu taką, choćby maleńką, kotwicę, by móc ją zarzucić tak, by uwolnić się z tego oceanu smutków :)
OdpowiedzUsuńMała kotwica na szczęście jest :)
UsuńMoże z czasem nabierze pokazniejszych rozmiarów? ;)
UsuńNabierze, w to ja wierzę :D. Tylko muszę poczekać :)
UsuńSkoro czas może leczyć rany, to odbudowywać lub dobudowywać kotwice też powinien umieć ;P
UsuńOczywiście, że tak. Innej opcji nie ma! XD
UsuńWięc trzeba się do niego przymilić ^^
UsuńA on ciągle przede mną ucieka XD
UsuńA on ciągle przede mną ucieka XD
UsuńBo mu na to pozwalasz, trzeba go stanowczo - za rogi :p
UsuńOn nie ma rogów XD
UsuńTo może ogon?^^
UsuńTo już prędzej :D
UsuńW takim razie pewnie jak na złość będzie on krótki, więc trochę się nagimnastykujesz z tym lapaniem, ale poradzisz sobie :)
UsuńBo jest on krótki XD
UsuńW końcu go chwycisz :)
Usuńkiedyś na pewno :D
UsuńLepiej nawet późno, aniżeli wcale ^^
UsuńMądre słowa :D
UsuńZ jakiegoś powodu ten smutek się pojawia. Nie można się poddawać, gdy poddamy się raz, później już stwierdzimy, ze nie ma sensu walczyć dalej
OdpowiedzUsuńJa walczę, ale ciężko coś mi idzie. Jeszcze potrafię się śmiać, czyli nie jestem stracona ;)
UsuńChoć ciężko to napewno warto :D
UsuńOczywiście, że warto :)
UsuńFajnie jak tak uważasz :D
UsuńJakoś trzeba sobie radzić :)
UsuńPewnie ze tak, raz jest lepiej raz gorzej ;)
UsuńNop. Takie życie :)
UsuńJakoś trzeba je przeżyć ;)
UsuńDokłądnie ;D
UsuńMoże zacznij dostrzegać małe kłębuszki szczęścia, które chowają się pomiędzy smutkami? Naucz się cieszyć z małych rzeczy, to też pomaga. :)
OdpowiedzUsuńKiedyś tak robiłam. I cieszę się z niektórych rzeczy przez krótką chwilę ;)
UsuńWcześniej nie komentowałam tej notki, bo trochę jej nie rozumiałam, a teraz powróciłam do niej i czuję jakbym czytała o sobie... Nie lubię takich smutnych chwil, a może nawet lubię.
OdpowiedzUsuńJak to pisałam miałam potężnego doła. Na razie się trzymam :)
UsuńDobrze, że potrafisz jeszcze wyrazić te emocje i je ocenić. To znaczy, że nie jest aż tak źle i dasz sobie radę :)
OdpowiedzUsuńDlatego też napisałam coś takiego. Jak ja to wyrzucam na wierzch jakoś mi lżej :). Nieznacznie, ale jednak.
UsuńCzasami smucenie się wychodzi na dobre, byle nie za długo ;) Może sprobuj pocwiczyć? wysiłek fizyczny skutecznie odpędza wszelkie smutki, mówię z doświadczenia ;D
OdpowiedzUsuńNa mnie dobrze działają książki XD
UsuńJesteś silna, niedługo znów będzie jak wcześnie, a nawet i lepiej. Wierzę w to!
OdpowiedzUsuńJa też w to wierzę :)
Usuń