Nie należę do osób imprezowych. Wolę zaszyć się w domu, usiąść przed komputerem i zapuścić się w świat wirtualny niż przejść się do zatłoczonej sali, gdzie śmierdzi potem i papierochami. Kocham tańczyć, ale nie znoszę tłoku. Ciężko jest znaleźć miejsce, gdzie mogłabym tańczyć i ludzie by się na mnie dziwnie nie patrzyli. Do tej pory specjalnie się tym nie przejmowałam, jednak ostatnio wszystko jest inne. Słońce inaczej świeci i podkreśla inne barwy.
Nie rozumiem picia na imprezach, ale jakoś nigdy tego nie negowałam. Pogodziłam się z myślą, że ludzie muszą wypić na imprezie. Bo impreza bez picia to żadna impreza. Tak jest i w sumie chyba zawsze tak było. Wszystkim dobra impreza kojarzy się z alkoholem. Mnie do dobrej zabawy wystarczy muzyka. Potrafię tańczyć prawie do każdej :). ( Potrafię w sensie, że ruszam się jakoś do rytmu, albo myślę, że ruszam się do rytmu). Mogę przetańczyć nawet kilka godzin bez przerw :). Uwielbiam tańczyć i po mnie to widać. Ale także lubię swobodę. Dlatego bywam na imprezach, gdzie chadza mniej osób. Czyli imprezach okolicznościowych.
W Wielkanoc była impreza. Taaak. W Wielkanoc. I to nie taka w pubach czy remizach lub klubach. Nie. Obchodziliśmy 18-nastke mojego malutkiego braciszka (rodzinna impra). Ostatni z naszego domu. Wielkanocy nie obchodziłam. Nie jadłam świątecznego śniadania. Dla mnie to była zwykła niedziela. Pracowałam w kuchni i szykowałam jedzenie. Wielkanocy nie było. A szkoda, bo już za bardzo tracę magię świąt.
Co mnie najbardziej dobiło i poczułam żałosną stronę ludzką to to, że nikt nie tańczył. Ludzi przyszli. Żarli, pili (w sporych ilościach), gadali. Ale żeby tańczyć? Nie. Tańczyło może z 10 osób, z czego połowa to moi domownicy. Ja z siostrą byłyśmy w kuchni i nie miałyśmy jak rozkręcić imprezy. Nie wypiłyśmy ani kropelki, ale kiedy wyszłyśmy na parkiet, szybko z niego nie schodziłyśmy. Rodzina patrzyła się na nas ze śmiechem. Nie wiem co o nas myśleli, lecz ja i siostra nie przejmowałyśmy się nimi. W mojej hierarchii ważności rodzina stoi naprawdę nisko. Chyba nawet osoba lekko znajoma znaczy dla mnie więcej niż ktoś z rodziny (wykluczając domowników). Rodzinę może kiedyś opiszę... może.
Zmyli się ok 21. Co niektórzy pojechali na inną imprezę, do klubu czy remizy. Akurat tego dnia była. I ja się pytam: Czy to jest z ich strony nietakt czy mi się tylko zdaję i jestem przewrażliwiona?
Stwierdziłam, że moja rodzina należy do nudnych ludzi. Co to za impreza bez tańca? To żadna impreza. To nie impreza tylko stypa albo coś gorszego. Na szczęście już więcej nie urządzamy takich imprez dla rodziny. To była ostatnia :)
Nie lubię imprez, nie lubię tańczyć. Zwykle jak już wychodzę do clubu to tylko, żeby się napić i pogadać ze znajomymi. A jak trafiam na imprezę, to jest to zazwyczaj jakaś domówka i też nic nie robię, tylko jem dobre rzeczy i piję wódkę. Z umiarem, bo i tak nie potrafię się "najebać", nawet jak chcę. Coś ze mną nie tak chyba.
OdpowiedzUsuńMoże im się nie chciało? Za dużo zjedli w święta i nie mogli się już ruszać. No wiesz, na to też trzeba wziąć poprawkę. ;]
18nastka była Wielkanoc. Jak mogli jeść za dużo w święta, skoro w święta byli na 18nastce? :)
UsuńMogli jeść w sobotę albo w niedzielę rano. ;] Różnie ludzie obchodzą święta.
Usuń:). Różnie :).
UsuńJa się tylko cieszę, że nie przytyłam, uff.
UsuńTo dobrze, że nie przytyłaś. A ja jeszcze nie sprawdzałam czy utyłam, ale bym sie ucieszyła :D
UsuńTańczyć? O nie, to zdecydowanie nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńDo klubów ostatnio w ogóle nie chodzę. Zazwyczaj bywałam tam tylko do towarzystwa, ale gdy nie chce się spędzić całej imprezy na parkiecie, to mija się to trochę z celem. Przekrzykiwanie się przez lecącą muzykę, żeby móc porozmawiać po kilku godzinach staje się męczące.. ;>
Heh. Widzę, że sporo ludzi ma problem z tańcem. A to pewien sposób wyrażania siebie :). A rozmawiać, to rozmawiam na zwykłych spotkaniach, a nie imprezach :)
UsuńKiedyś też taniec był dla mnie zwięczeniem dobrej zababwy. teraz dupsko się zrobiło ciężkie jakieś:))Paczucha
OdpowiedzUsuńE tam dupsko. Wystarczy chęć :)
UsuńTańczyć lubię i imprezy też. Rodzina w hierarchii nie stoi wysoko, ale święta też nie... Bezsens.
OdpowiedzUsuńJak to wszystko ładnie skwintowałaś :D
UsuńPisałam co myślałam :P Bo tak ciężko ująć mi wszystko. Bo w święta to się tylko żre albo kłóci z rodziną.
UsuńHeh. Ja się nie kłócę to oni zaczynają. Ja się tylko bronię :>
UsuńSkąd ja to znam? Byłam na święta u rodziny w Warszawie. Bite sześć godzin siedzenia i żarcia. Myślałam, że ocipieję z tego bezruchu. Na szczęście wczoraj wszyscy się zjechali do nas, więc tylko się przywitałam, rzuciłam coś na ząb i już mnie nie było, bo sobie polazłam z psem do lasu. Trzeba robić coś kreatywnego, a nie tylko siedzieć i żreć ;P
OdpowiedzUsuńPowiedz to mojej rodzinie. Jak można tyle żreć i pić? Pomysły? :D
UsuńTeż lubię tańczyć (jakkolwiek głupio to nie brzmi), alkoholu zazwyczaj wypijam tylko trochę, dla towarzystwa... dwie lampki wina czy coś w tym guście. Wniosek: musimy zaliczyć wspólnie jakąś imprezę :D
OdpowiedzUsuńWkręciłam Cię do blogowej zabawy, tak na marginesie :)
Kiedy? Co? jak? Gdzie? Czemu ja dopiero teraz się teraz dowiaduję? :D
UsuńNie brzmi głupio. Taniec wygląda u każdego inaczej :)